Draco upadł na podłogę i zaczął wić się na ziemi z bólu.
-Przestań -jęknęłam próbując sięgnąć ręką do jego różdżki.
-Bądź ze mną -warknął.
-Nie -odparłam i wbiłam mi paznokcie w ręką, którą mnie trzymał. Bez problemu przebiłam mu skórę, a z powstałych ran trysnęła krew.
Liam syknął z bólu i puścił mnie. Od razu wyciągnęłam rękę do jego różdżki. Szybko wytrąciłam ją, a kij potoczył się przez dormitorium.
-Wyjdź stąd! -Krzyknęłam na niego, a ten obrzucił mnie nienawistnym spojrzeniem.- Teraz, albo wydłubię ci oczy...
-Wiesz co go czeka -burknął i wyciągnął rękę do różdżki.- Accio -mruknął wciąż patrząc na mnie. Gdy jego magiczny kij wylądował w jego dłoni ruszył do drzwi.
Spojrzałam za wychodzącym Liamem, ale ujrzałam tylko zamykające się drzwi. Wtem usłyszałam cichy jęk i gdy spojrzałam na Draco ten próbował się podnieść z podłogi. Uklękłam przy nim i pomogłam mu. Malfoy spojrzał na mnie zdziwiony.
-W porządku? -Mruknęłam, ale pomimo tego co ustaliłam z Carmen i tak żywiłam do niego urazę.
-Tak. Nic ci nie zrobił? -Spytał gładząc mnie po policzku zginając się lekko w pół.
Zabrałam jego dłoń i pokiwałam głową.
-To.. Dobrze -wymamrotał zmieszany.
Pokiwałam głową niezbyt wiedząc co teraz zrobić po czym szybko się odwróciłam i ruszyłam do drzwi.
-Tatia.. -usłyszałam za sobą więc przystanęłam i spojrzałam na niego.- Przepraszam -powiedział patrząc mi w oczy.
Patrzyłam na niego tępo przez chwilę po czym ponownie się odwróciłam i szybko wyszłam z jego dormitorium. Następnie pognałam na dół i wyleciałam z Pokoju Wspólnego Ślizgonów jak piorun.
Kompletnie nie wiedziałam co o tym myśleć. Ten karze mi ze sobą być, tamten przeprasza że pocałował inną, a tamta namawia mnie do rozmowy z tamtym. Nie pojmuję co się dookoła mnie dzieje i chyba to mnie najbardziej przeraża.
**Następnego dnia**
Tym razem obudziłam się dosyć wcześnie, a dokładniej mówiąc to wstałam równo z Suzan. Zerwałyśmy się z łóżek, zebrałyśmy i pognałyśmy razem na Wielką Salę. Po drodze spotkałyśmy Rose i Carmen zatem przyłączyłyśmy się do nich.
-Cześć -powiedziały równocześnie roześmiane przyjaciółki.
-Jak tam? -Spytała z uśmiechem Su.
-Po staremu w sumie -odparła Gryffonka.
-A co tam u ciebie i George'a? -Spytałam spojrzawszy na Rose.
-W porządku -odparła z uśmiechem Martin.
-Patrząc na was wnioskuję, że jesteście szczęśliwi -dodałam.
-Bardzo -zaśmiała się.- Szczególnie, gdy rano zrzuca mnie z łóżka.
Zaśmiałam się jedynie i doszłyśmy do Wielkiej Sali. Przy stole Ślizgonów zauważyłam Liama żywo rozmawiającego z jakąś blondynką. Draco tam nie było.
-Malfoy jest w Skrzydle -powiedziała mi Carmen widząc moje zamyślenie.- To... Przez Liama, prawda? -Spytała cicho.
Pokiwałam jedynie głową patrząc na bruneta z nienawiścią. Tak bardzo chciałabym podejść do niego i przypierdzielić mu w twarz...
Nagle w moich oczach zalśniły łzy. Zawsze się tak dzieje gdy jestem mocno zdenerwowana.
Ruszyłam rozwścieczona w stronę stołu ślizgońskiego. Uczniowie domu węża rozmawiali wesoło, a ja podeszłam do nich jak burza. Stanęłam wprost za Liamem, który niczego nieświadomy rozmawiał z jakąś Ślizgonką. Postukałam go zniecierpliwiona w ramię. Gdy tylko ten się odwrócił z całej siły zdzieliłam go w twarz. Wraz z dźwiękiem zetknięcia się mojej otwartej dłoni z jego policzkiem poczułam jak pewien fragment buzujących we mnie uczuć ulatnia się.
-Tak bardzo cię nienawidzę -krzyknęłam mu prosto w otępiałą twarz.
W Sali panowała cisza. Nikt mnie nie powstrzymywał, nikt się nie odzywał. Jakby ich tam nie było, choć ciągle czułam dziesiątki oczu wlepionych we mnie ze zdumienia.
Rose złapała mnie za dłoń, a Carmen spojrzała na mnie tępo, gdy Krukonka utrudniała mi podejście do Liama.
Kuźwa, moja wyobraźnia znów pracuje na najwyższych obrotach. Identycznie było gdy jeszcze byłam z tym zielonookim kretynem. Dziwne zjawisko, ale jakże dające lekki upust emocjom. Pomijając fakt, że zacinam się na jakąś minutę, dwie. Ewentualnie pięć.
-Tatia? -Mruknęła cicho Rose, a ja spojrzałam na nią tępo, wybita z zamyślenia.
-Nie tutaj -powiedziała spokojnie Black.
Skierowałam wzrok na Gryffonkę i powoli pokiwałam głową niezbyt ogarniając całą sytuację.
-Masz się bronić sieroto, ale nie pchać się w niepotrzebne konflikty, bo to nigdy nie kończy się zbyt dobrze -dodała, a ja słyszałam ją jakby z oddali.
Ponownie pokiwałam głową jeszcze trawiąc co do mnie powiedziała dziewczyna, następnie niczym nachlana panda ruszyłam do stołu Puchonów. Usiadłam obok Suzan, która najwidoczniej już od dawna tam siedziała znudzona moją schizą. Gdy tylko zajęłam miejsce, Puchonka podsunęła mi talerz z jedzeniem. Spojrzałam jedynie na parujący makaron po czym, ku zdziwieniu moim, Suzan i wszystkich w sumie, odsunęłam talerz.
Nie mogłam nic przełknąć. Nie jestem w stanie trzeźwo myśleć choć się staram. Mam chwile, że zachowuję się normalnie, ale miejscami po mojej głowie kołaczą się strzępki informacji, aż za chwilę normalny ciąg zdarzeń. To jest co najmniej dziwne.
Wstałam z miejsca i ruszyłam do wyjścia po czym skierowałam swoje kroku ku Skrzydłu.
-Tatia! -usłyszałam głos za mną.
Gdy odwróciłam się ujrzałam Quercy'iego. Szedł w moją stronę pospiesznym krokiem i ze zmartwioną miną. Zdziwiło mnie jedynie to, iż pałęta się po szkole w swojej normalnej postaci.
Brat w końcu mnie dogonił.
-Słucham?
-Mam nadzieję, że nie idziesz do Draco -mruknął cicho.
-Właśnie tam zmierzam -odparłam powoli nie pojmując o co mu chodzi.
-Zatem zawróć -powiedział stanowczo.
-Dlaczego?
-Malfoy to nieodpowiednie towarzystwo dla ciebie -rzekł poważnym tonem Quer.
-Ale przecież sam mówiłeś...
-Tak, ale nie wiedziałem, ze to zajdzie tak daleko.
Patrzyłam tępo na brata wyłapując każde słowo i analizując je dogłębnie nie mogąc uwierzyć, że to mówi mój własny brat, który jakiś miesiąc temu cieszył się razem ze mną tym, iż zakochałam się w Draco. Porównując to co mówił kiedyś, a to co teraz wydaje się to absurdalne. Słuchałam go zatem tępo, jak objaśniał mi jak powinnam z nim zerwać.
-Nie zrobię tego! -Krzyknęłam lekko rozstrojona i poleciałam w stronę Skrzydła Szpitalnego.
Co ja robię? Co ja robię? Miesza mi się w głowie... Tak. Właśnie przed sekundą wydarłam się na brata, który (tak mi się wydaje) pytał czy makaron był zjadliwy, bo ma problemy z żołądkiem.
No nic. Da radę z moim uroczym określeniem 'Nie zrobię tego' na zakończenie rozmowy.
Weszłam do Skrzydła i rozejrzałam się po pustych łóżkach. Tylko jedno było zajęte, a na białej poduszce spał tleniony łeb...
____________________________________________________________
Zatem kolejny :3
Postaram się dodawać częściej choć niczego nie obiecuję, bo tyle mam nauki, że zastanawiam się nad spakowaniem i zamieszkaniem w dżungli niczym Tarzan -,-
No nieważne.
Planowałam ten blog na 40 rozdziałów i teraz jestem w kropce. Czy mam kończyć na tym 40. rozdziale, czy ciągnąć to dalej? Zależy mi na Waszej opinii, bo nie wiem czy mam już wprowadzać te schizowe sceny zmierzające ku końcowi :3
Piszcie komentarze, kocham Was, całusy itp., itd. ^^
~T
wtorek, 29 października 2013
wtorek, 22 października 2013
Konkurs :3
Hej misie :)
Oto wesoła nowina ^^
Mój blog został nominowany do pewnego konkursu, w którym liczą się głosy czytelników.
Zatem uważasz, że mój blog zasługuje przynajmniej na 3 liche głosy to pisz komentarz tu: blogowe-hity.blogspot.com
Z góry dziękuję ;***
~T
środa, 16 października 2013
31 rozdział "Twoja kolej"
Stanęłam jak wryta patrząc na Draco, który siedział wraz z Pansy na ławce. Niby nic, ale zważając na fakt, że siedzieli wtuleni w siebie, a przed sekundą byłam świadkiem jak oboje zetknęli się ustami, to nie była zbyt w porządku. Tleniony pogładził Ślizgonkę po policzku z błogim uśmiechem. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Wtem głowa Malfoy'a odwróciła się w moją stronę a nasze spojrzenia się spotkały. Draco w moment zbladł, a ja gapiłam się na niego tępo.
-Co ty do cholery robisz? -Wyjąkałam nie mogąc nic innego z siebie wydusić.
Draco otworzył usta, ale nie odezwał się, bo go widocznie zatkało.
-Tatia -wydukał.
Pokręciłam głową wycofując się. Ten wstał, a ja zaczęłam biec w przeciwną stronę.
-Tatia! To nie tak -wydukał za mną Draco, ale już go nie słuchałam.
To cholernie boli. Łzy nadal spływały po moich policzkach. Ciągle zamydlał mi oczy tym, że mnie kocha i jak mu na mnie zależy, a pod moją nieobecność obściskiwał się z innymi Ślizgonkami. Ale dlaczego? Czy Malfoy jest aż takim dobrym aktorem, żeby tak mnie oszukać?
Wbiegłam do jakiejś klasy i zamknęłam za sobą drzwi po czym zsunęłam się na podłogę i zakryłam twarz dłońmi.
**nieco później. perspektywa Draco**
Chodziłem dookoła dormitorium nie mogąc zebrać myśli.
Jak mogłem to zrobić? Jakim cudem całowałem się z Pansy zapominając kompletnie o Tatii? I że ona jeszcze to widziała. Chyba nigdy nie zapomnę tego wyrazu twarzy. Patrzyła na mnie mocno zdziwiona, ale w jej oczach ujrzałem ból. Ostatecznym dowodem tego były łzy, które ściekały po jej policzkach... No a czego się kurwa spodziewałeś? Kwiatów z gratulacjami mi chyba nie przyniesie.
Wtem rozległo się pukanie. Spojrzałem na otwierające się drzwi, a pojawił się w nich... Liam.
-Co ty tu robisz? -Spytałem zdziwiony.
Ten zacmokał, kręcąc głową.
-Nie ładnie potraktowałeś Tatię -stwierdził opierając się o ścianę z zaplecionymi rękoma na piersiach.
-To nie twoja sprawa -warknąłem.
-W sumie to moja, bo ja też jestem jej byłym... Do czasu -dodał z wrednym uśmieszkiem.
-Nie jestem jej byłym.
-Już tak -prychnął i ruszył do drzwi.
-Co robisz w Hogwarcie? -Spytałem za nim.
Ten odwrócił się i spojrzał na mnie z uśmiechem po czym rozłożył ręce z widoczną satysfakcją.
-Jak to co? To szkoła -powiedział i otworzył drzwi.- Uczę się -dodał i wyszedł, lecz zderzył się z Zabinim.
-Blaise, tak? Miło mi -mruknął i zniknął.
Ślizgon spojrzał na mnie tępo.
-Jest źle -stwierdziłem cicho.
-Kto to był?
-Liam -odparłem siadając tępo na łóżku.- Były Tatii. Jeżeli on tu jest to na pewno szykuje coś złego.
Zabini pokiwał głową i zaczął szukać jakiejś książki. Wtem spojrzał na mnie.
-Co ci? -Spytał wyrywając mnie z zamyślenia.
-Zjebałem -jęknąłem.- Zjebałem na całej linii. Nie wiem jak Tatia mi wybaczy -wyżaliłem się nie mogąc już wytrzymać.
-Ta akcja z Pansy? -Spytał i pokręcił głową.- Spartaczyłeś -przyznał.
-Dzięki. Zawsze można na ciebie liczyć -burknąłem, a Ślizgona wrócił do szukania książki.
Wtem wygrzebał coś, uśmiechnął się do okładki i ruszył do drzwi.
-Połamania nóg -powiedział i zniknął.
*perspektywa Tatii*
Był wieczór i wszyscy gromadzili się na Wielką Salę. Dumbledore wygłosił krótką mowę, wspomniał o kilku nowych uczniach i zaprosił wszystkich do jedzenia. Niezbyt go słuchałam, bo ciągle analizowałam co zdarzyło się zaledwie kilka godzin wcześniej.
Odwróciłam się jedynie i spojrzałam na stół ślizgońki. Ujrzałam Draco, który wpatrywał się we mnie. Prychnęłam i spojrzałam na pusty talerz.
Uczniowie zaczęli jeść w ogólnym gwarze i śmiechach. Cedric spojrzał na mnie zdziwiony.
-Co się stało? -Spytał gładząc mnie po ramieniu.
-Cedric.. Nie teraz -poprosiłam słabym głosem, w którym bez wątpienia słuchać było wylane przedtem łzy.
Ten uszanował moją niechęć do rozmowy. Objął mnie ramieniem, pocałował w czubek głowy i zajął się rozmową z osobą siedzącą po jego lewej stronie.
Nie miałam za bardzo chęci do siedzenia tam więc wstałam i odwróciłam się. Ujrzałam jednak czyjąś zgrabną klatkę piersiową, zakrytą granatową bluzą. Spojrzałam w górę i ujrzałam zielone oczy.
-Liam -wybełkotałam zdumiona.- Co ty tu robisz?
-To samo co ty- uczęszczam do szkoły -odparł z przebiegłym uśmiechem, który znam bardzo dobrze.
-Nie zgrywaj się -burknęłam, a wszystkie oczy w Sali były już wlepione w nas.
-Przecież wiesz, że nadal cię kocham i zrobię dla ciebie wszystko. Dlatego porzuciłem swoje plany i zapisałem się do Hogwartu -powiedział czule i ujął moje ramiona delikatnie.- Chciałem spędzać z tobą więcej czasu -dodał ciszej.
Patrzyłam na niego lekko zaskoczona. Czy to ma sens? Czy on na prawdę się zmienił?
Szybko jednak dostałam odpowiedź. Liam bowiem prychnął śmiechem, który w tym momencie był jedynym słyszalnym dźwiękiem w pomieszczeniu.
Spojrzałam na niego próbując zachować spokój, ale w środku wszystko buzowało. Była zła, przestraszona, to zbita i to wszystko na raz w tym niskim ciałku. Nie miałam bowiem pojęcia co ta parówka, znana również jako Liam, wymyśliła.
-Podobno Draco zachował się okropnie wobec ciebie -powiedział, a wraz z tymi słowami spojrzałam na Malfoy'a. Tleniony spuścił głowę, gdyż pół Wielkiej Sali wlepiało w niego oczy.- To kolejny pretekst, że nie powinnaś z nim być.
Spuściłam wzrok, a w mojej głowie nadal panował mętlik.
-Wróć do mnie -wyszeptał. Nie powiedział jednak tego z czułością, czy prośbą. Ona raczej nalegał, a trafniejszym określeniem byłoby, że żądał tego.
Spojrzałam na niego rozeźlona.
-Nie -warknęłam i ku zdziwieniu wszystkich po prostu wyszłam z sali.
**Następnego dnia**
Obudziłam się trochę późno, zważając że mamy poniedziałek, a na pierwszej lekcji mam OPCM. Gdy rozejrzałam się po dormitorium spostrzegłam, że wszystkie łóżka były pusta. Oznaczało to iż moje kochane współlokatorki zostawiły mnie na pastwę mojego braku budzika i udały się na śniadanie. Wstałam więc szybko, umyłam się, ubrałam, zarzuciłam na siebie szatę i z torbą przewieszoną przez ramię wyszłam z pokoju po drodze robiąc sobie koka na czubku głowy. Pokój Wspólny był również pusty zatem przyspieszyłam kroku i pognałam na Salę. Gdy tylko przekroczyłam róg pomieszczenia, gwar ustał, a wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę. Zwolniłam kroku patrząc na nich podejrzliwie.
-Swojego życia nie macie? -Spytałam spokojnie, a ciekawscy uczniowie zajęli się własnymi sprawami. Prychnęłam i usiadłam wśród Puchonów. szybko zjadłam i gdy śmiałam się z żartu Cedrica poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Gdy spojrzałam na jej właściciela, a raczej właścicielkę, spostrzegłam Mopsicę.
-Tatia -zaczęła współczującym tonem.- Wiem, że ci ciężko, ale..
-Pansy, odejdź stąd, albo dostaniesz w pysk -powiedziałam słodko, a ta spojrzała na mnie zdziwiona po czym patrząc na mnie tępo odeszła powolnym krokiem.
Uśmiechnęłam się z dumą po czym zebrałam się i pognałam pod salę do OPCM'u.
Po rozlegnięciu się dzwonu drzwi otworzyły się i Gryffoni wraz z Puchonami wpakowali się do sali. Przy tablicy stał "pan Sean", a wszystkie ławki zniknęły.
-Stańcie w półkolu -zalecił profesor, a wszyscy to uczynili. Ten zaczął nam opowiadać o obronie przed innym czarodziejem. Głównie skupił się na zaklęciu Drętwota i to było naszym zadaniem.- Wszyscy wiedzą co robić? To do dzieła.
Każdy dobrał się w pary. Ja byłam z Carmen, gdyż ukochana Su poleciała do kogoś innego. Lecz nie narzekam.
-Umiesz? -Spytała Gryffonka wskazując na machających bez sensu różdżkami uczniów.
-Tak, a ty? -Zapytałam z uśmiechem, a ta pokiwała głową.
-Jak było u ciotki? -Spytała wesoło.
-W porządku. Nauczyli mnie tam zaklęć, nauczyli mnie pić, zadrapał mnie wilkołak, wiem już co się stało z moją mamą i mam popierniczonego ojca -odparłam spokojnie.
-Nie ty jedna -odparła z lekkim uśmiechem Black.- Aaa... Co z Draco? -Spytała kręcąc różdżką w dłoniach.
Westchnęłam jedynie spuszczając lekko głowę.
-Wiesz co ci powiem? Coś tu jest nie tak -stwierdziła Gryffonka, a ja spojrzałam na nią.- Taaaak. Faktem jest, że początkowo nie była fanką waszego związku, bo znam ten tleniony łeb aż za dobrze i wiem jaki potrafi być. Ale widząc was razem już wiem, że Malfoy kocha cię najbardziej na świecie.
-Gdyby tak było to nie całowałby się z Pansy...
-Tak, ale ja widzę jak na ciebie patrzy, jak o tobie mówi i jak się zachowuje w twojej obecności. Draco ma swoje dwie strony i znam je obie bardzo dobrze. Dla tych których kocha i dużo dla niego znaczą jest całkiem inną osobą niż dla tych zwykłych mugolaków -powiedziała patrząc mi w oczy.
Spojrzałam na nią tępo próbując poukładać sobie to co właśnie usłyszałam.
-Chodzi mi o to, że Draco nie pocałował Mopsicy z własnej woli -powiedziała chyba najprościej jak mogła.
-Myślisz o... -urwałam zszokowana jej tokiem myślenia.
-Imperiusie -dokończyła cicho.
-Ale kto? -Spytałam, lecz natychmiast sobie odpowiedziała na to pytanie.- Liam...
-To moja teoria. Porozmawiaj z tlenionym durniem -poradziła po czym wymierzyła we mnie różdżką.- Broń się -zaśmiała się po czym rzuciła w moją stronę Drętwotę.
Szybko odbiłam zaklęcie, które trafiło w Harry'ego. Po chwili Carmen wypowiedziała więcej zaklęć, które również odtrąciłam, a większość trafiła w uczniów.
-Dziewczyny -zaśmiał się Quercy.- Mieliśmy ćwiczyć Drętwotę. Opanujcie się, bo powybijacie połowę klasy.
Zaśmiałyśmy się jedynie i przeprosiłyśmy poszkodowanych.
***
Po wszystkich zajęciach siedziałam w dormitorium i odrabiałam pracę domową. Wtem coś zastukało w szybę. Gdy spojrzałam na okno ujrzałam brązową sowę, a w dziobie trzymała czerwoną różę. Lekko zdziwiona podeszłam do okna i wpuściłam 'ptactwo'. Sowa zrzuciła na moje dłonie kwiatka po czym wyleciała z dormitorium.
Spojrzałam na różę z delikatnym uśmiechem i powąchałam ją. Uwielbiam róże. Zamknęłam okno zastanawiając się od kogo może ona być. Postanawiając, że nie mam pojęcia i dość mało mnie to interesuje, wróciłam do zadań.
Jakiś kwadrans później usłyszałam ten sam stukot. Gdy odwróciłam się ujrzałam identycznego ptaka co 15 minut temu. Tym razem w dziobie miała dwie róże. Z uśmiechem podbiegłam do okna. Sowa zrobiła to samo co wcześniej i zniknęła za oknem.
Kto może mi wysyłać kwiatki? Może to być Draco, ale nie jestem, pewna czy w ramach przeprosin byłby tak 'oryginalny'... Liam? już na wstępie 'nie'. On nie jest nawet odrobinę romantyczny. Nie jestem pewna czy on wie w ogóle co to bukiet...
Widocznie tu w spokoju nie odrobię zadań. Zebrałam zatem księgi i ruszyłam obładowana w stronę drzwi. Gdy sięgnęłam do klamki drzwi same się otworzyły, a stanął w nich Liam ze swoim wrednym uśmiechem.
-No cześć -zaśmiał się, a gdy poirytowana chciałam go ominąć, chłopak złapał mnie mocno za ramiona tak, że upuściłam książki. Spojrzał na mnie lekko poddenerwowany po czym wepchnął mnie do dormitorium, a nogą zamknął drzwi.- Nigdzie nie idziesz słoneczko.
-Czego znowu ode mnie chcesz? -Spytałam niby odważnie, ale w rzeczywistości bałam się jak cholera.
-Tego co zawsze -odparł spokojnie.
-Liam, nie mam ochoty patrzeć na twoją szpetną buźkę -burknęłam, a gdy chciałam się oswobodzić ten mocniej ścisnął moje ramiona.
-Dobrze. Próbowałem po dobroci, ale nie dajesz mi szansy -warknął.
-Nie rozumiesz, że nie chcę z tobą być!?
Liam puścił mnie, ale chwilę później jego otwarta dłoń powędrowała do moje policzka. W moment zaszczypało, a owe miejsce zrobiło się czerwone. Moja głowa odskoczyła na bok.
Na brodę Merlina... Jak ja go nienawidzę...
Zamknęłam oczy powstrzymując jakiekolwiek reakcje, bo w środku mnie wszystko buzowało. Ten ujął moją brodę i zmusił, żebym na niego spojrzała.
-Będziesz ze mną, ale Draco nie dożyje następnego dnia -wycedził wściekły przez zęby.- Rozumiesz? -Syknął.
Ja nadal się nie odzywałam. Patrzyłam jedynie na niego z nienawiścią.
-Idziemy -warknął i łapiąc mnie za włosy zaczął tachać do drzwi.
Z cichym jękiem ruszyłam za nim. Ten zszedł na dół i automatycznie wchodząc do Pokoju Wspólnego puścił moje włosy, a chwycił ramię żelaznym uściskiem. Dalej ruszył do obrazu, następnie zszedł do lochów, wymówił hasło do Pokoju ślizgońskiego i wszedł tam.
Już wiedziałam co się święci zatem zaczęłam stawiać opór zapierając się nogami. Ten zaśmiał się łapiąc mnie ponownie za włosy i targając przez Pokój.
-Nie -jęknęłam cicho.
Liam wlazł na górę po czym wdarł się do dormitorium Draco. Tleniony siedział na łóżku i czytał książkę, a Zabini stanął w bezruchu zszokowany wizytą. Draci spojrzał na nas zdziwiony.
-Co ty tu... -wymamrotał po czym spojrzał na mnie.- Puść ją -warknął wojowniczo, wstając z łóżka.
-Tak, tak. Najpierw ty -mruknął zielonooki spojrzawszy na Blaise'a. Wymierzył w niego uprzednio wyjętą z kieszeni różdżką.- Drętwota.
Zabini padł bezwładnie na podłogę, a Liam spojrzał na Draco.
-Twoja kolej -mruknął.
Lecz nim Malfoy wyjął różdżkę, Liam powiedział:
-Crucio.
____________________________________________________________
Może troszeczkę brutalny rozdział, ale muszę trochę akcji wprowadzić :3
Piszcie komentarze, bo są dla mnie ważne ^^
A! I z góry przepraszam za błęby, ale nie sprawdzałam teraz, gdyż pisałam 'na łeb na szyję' :3
~T
-Co ty do cholery robisz? -Wyjąkałam nie mogąc nic innego z siebie wydusić.
Draco otworzył usta, ale nie odezwał się, bo go widocznie zatkało.
-Tatia -wydukał.
Pokręciłam głową wycofując się. Ten wstał, a ja zaczęłam biec w przeciwną stronę.
-Tatia! To nie tak -wydukał za mną Draco, ale już go nie słuchałam.
To cholernie boli. Łzy nadal spływały po moich policzkach. Ciągle zamydlał mi oczy tym, że mnie kocha i jak mu na mnie zależy, a pod moją nieobecność obściskiwał się z innymi Ślizgonkami. Ale dlaczego? Czy Malfoy jest aż takim dobrym aktorem, żeby tak mnie oszukać?
Wbiegłam do jakiejś klasy i zamknęłam za sobą drzwi po czym zsunęłam się na podłogę i zakryłam twarz dłońmi.
**nieco później. perspektywa Draco**
Chodziłem dookoła dormitorium nie mogąc zebrać myśli.
Jak mogłem to zrobić? Jakim cudem całowałem się z Pansy zapominając kompletnie o Tatii? I że ona jeszcze to widziała. Chyba nigdy nie zapomnę tego wyrazu twarzy. Patrzyła na mnie mocno zdziwiona, ale w jej oczach ujrzałem ból. Ostatecznym dowodem tego były łzy, które ściekały po jej policzkach... No a czego się kurwa spodziewałeś? Kwiatów z gratulacjami mi chyba nie przyniesie.
Wtem rozległo się pukanie. Spojrzałem na otwierające się drzwi, a pojawił się w nich... Liam.
-Co ty tu robisz? -Spytałem zdziwiony.
Ten zacmokał, kręcąc głową.
-Nie ładnie potraktowałeś Tatię -stwierdził opierając się o ścianę z zaplecionymi rękoma na piersiach.
-To nie twoja sprawa -warknąłem.
-W sumie to moja, bo ja też jestem jej byłym... Do czasu -dodał z wrednym uśmieszkiem.
-Nie jestem jej byłym.
-Już tak -prychnął i ruszył do drzwi.
-Co robisz w Hogwarcie? -Spytałem za nim.
Ten odwrócił się i spojrzał na mnie z uśmiechem po czym rozłożył ręce z widoczną satysfakcją.
-Jak to co? To szkoła -powiedział i otworzył drzwi.- Uczę się -dodał i wyszedł, lecz zderzył się z Zabinim.
-Blaise, tak? Miło mi -mruknął i zniknął.
Ślizgon spojrzał na mnie tępo.
-Jest źle -stwierdziłem cicho.
-Kto to był?
-Liam -odparłem siadając tępo na łóżku.- Były Tatii. Jeżeli on tu jest to na pewno szykuje coś złego.
Zabini pokiwał głową i zaczął szukać jakiejś książki. Wtem spojrzał na mnie.
-Co ci? -Spytał wyrywając mnie z zamyślenia.
-Zjebałem -jęknąłem.- Zjebałem na całej linii. Nie wiem jak Tatia mi wybaczy -wyżaliłem się nie mogąc już wytrzymać.
-Ta akcja z Pansy? -Spytał i pokręcił głową.- Spartaczyłeś -przyznał.
-Dzięki. Zawsze można na ciebie liczyć -burknąłem, a Ślizgona wrócił do szukania książki.
Wtem wygrzebał coś, uśmiechnął się do okładki i ruszył do drzwi.
-Połamania nóg -powiedział i zniknął.
*perspektywa Tatii*
Był wieczór i wszyscy gromadzili się na Wielką Salę. Dumbledore wygłosił krótką mowę, wspomniał o kilku nowych uczniach i zaprosił wszystkich do jedzenia. Niezbyt go słuchałam, bo ciągle analizowałam co zdarzyło się zaledwie kilka godzin wcześniej.
Odwróciłam się jedynie i spojrzałam na stół ślizgońki. Ujrzałam Draco, który wpatrywał się we mnie. Prychnęłam i spojrzałam na pusty talerz.
Uczniowie zaczęli jeść w ogólnym gwarze i śmiechach. Cedric spojrzał na mnie zdziwiony.
-Co się stało? -Spytał gładząc mnie po ramieniu.
-Cedric.. Nie teraz -poprosiłam słabym głosem, w którym bez wątpienia słuchać było wylane przedtem łzy.
Ten uszanował moją niechęć do rozmowy. Objął mnie ramieniem, pocałował w czubek głowy i zajął się rozmową z osobą siedzącą po jego lewej stronie.
Nie miałam za bardzo chęci do siedzenia tam więc wstałam i odwróciłam się. Ujrzałam jednak czyjąś zgrabną klatkę piersiową, zakrytą granatową bluzą. Spojrzałam w górę i ujrzałam zielone oczy.
-Liam -wybełkotałam zdumiona.- Co ty tu robisz?
-To samo co ty- uczęszczam do szkoły -odparł z przebiegłym uśmiechem, który znam bardzo dobrze.
-Nie zgrywaj się -burknęłam, a wszystkie oczy w Sali były już wlepione w nas.
-Przecież wiesz, że nadal cię kocham i zrobię dla ciebie wszystko. Dlatego porzuciłem swoje plany i zapisałem się do Hogwartu -powiedział czule i ujął moje ramiona delikatnie.- Chciałem spędzać z tobą więcej czasu -dodał ciszej.
Patrzyłam na niego lekko zaskoczona. Czy to ma sens? Czy on na prawdę się zmienił?
Szybko jednak dostałam odpowiedź. Liam bowiem prychnął śmiechem, który w tym momencie był jedynym słyszalnym dźwiękiem w pomieszczeniu.
Spojrzałam na niego próbując zachować spokój, ale w środku wszystko buzowało. Była zła, przestraszona, to zbita i to wszystko na raz w tym niskim ciałku. Nie miałam bowiem pojęcia co ta parówka, znana również jako Liam, wymyśliła.
-Podobno Draco zachował się okropnie wobec ciebie -powiedział, a wraz z tymi słowami spojrzałam na Malfoy'a. Tleniony spuścił głowę, gdyż pół Wielkiej Sali wlepiało w niego oczy.- To kolejny pretekst, że nie powinnaś z nim być.
Spuściłam wzrok, a w mojej głowie nadal panował mętlik.
-Wróć do mnie -wyszeptał. Nie powiedział jednak tego z czułością, czy prośbą. Ona raczej nalegał, a trafniejszym określeniem byłoby, że żądał tego.
Spojrzałam na niego rozeźlona.
-Nie -warknęłam i ku zdziwieniu wszystkich po prostu wyszłam z sali.
**Następnego dnia**
Obudziłam się trochę późno, zważając że mamy poniedziałek, a na pierwszej lekcji mam OPCM. Gdy rozejrzałam się po dormitorium spostrzegłam, że wszystkie łóżka były pusta. Oznaczało to iż moje kochane współlokatorki zostawiły mnie na pastwę mojego braku budzika i udały się na śniadanie. Wstałam więc szybko, umyłam się, ubrałam, zarzuciłam na siebie szatę i z torbą przewieszoną przez ramię wyszłam z pokoju po drodze robiąc sobie koka na czubku głowy. Pokój Wspólny był również pusty zatem przyspieszyłam kroku i pognałam na Salę. Gdy tylko przekroczyłam róg pomieszczenia, gwar ustał, a wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę. Zwolniłam kroku patrząc na nich podejrzliwie.
-Swojego życia nie macie? -Spytałam spokojnie, a ciekawscy uczniowie zajęli się własnymi sprawami. Prychnęłam i usiadłam wśród Puchonów. szybko zjadłam i gdy śmiałam się z żartu Cedrica poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Gdy spojrzałam na jej właściciela, a raczej właścicielkę, spostrzegłam Mopsicę.
-Tatia -zaczęła współczującym tonem.- Wiem, że ci ciężko, ale..
-Pansy, odejdź stąd, albo dostaniesz w pysk -powiedziałam słodko, a ta spojrzała na mnie zdziwiona po czym patrząc na mnie tępo odeszła powolnym krokiem.
Uśmiechnęłam się z dumą po czym zebrałam się i pognałam pod salę do OPCM'u.
Po rozlegnięciu się dzwonu drzwi otworzyły się i Gryffoni wraz z Puchonami wpakowali się do sali. Przy tablicy stał "pan Sean", a wszystkie ławki zniknęły.
-Stańcie w półkolu -zalecił profesor, a wszyscy to uczynili. Ten zaczął nam opowiadać o obronie przed innym czarodziejem. Głównie skupił się na zaklęciu Drętwota i to było naszym zadaniem.- Wszyscy wiedzą co robić? To do dzieła.
Każdy dobrał się w pary. Ja byłam z Carmen, gdyż ukochana Su poleciała do kogoś innego. Lecz nie narzekam.
-Umiesz? -Spytała Gryffonka wskazując na machających bez sensu różdżkami uczniów.
-Tak, a ty? -Zapytałam z uśmiechem, a ta pokiwała głową.
-Jak było u ciotki? -Spytała wesoło.
-W porządku. Nauczyli mnie tam zaklęć, nauczyli mnie pić, zadrapał mnie wilkołak, wiem już co się stało z moją mamą i mam popierniczonego ojca -odparłam spokojnie.
-Nie ty jedna -odparła z lekkim uśmiechem Black.- Aaa... Co z Draco? -Spytała kręcąc różdżką w dłoniach.
Westchnęłam jedynie spuszczając lekko głowę.
-Wiesz co ci powiem? Coś tu jest nie tak -stwierdziła Gryffonka, a ja spojrzałam na nią.- Taaaak. Faktem jest, że początkowo nie była fanką waszego związku, bo znam ten tleniony łeb aż za dobrze i wiem jaki potrafi być. Ale widząc was razem już wiem, że Malfoy kocha cię najbardziej na świecie.
-Gdyby tak było to nie całowałby się z Pansy...
-Tak, ale ja widzę jak na ciebie patrzy, jak o tobie mówi i jak się zachowuje w twojej obecności. Draco ma swoje dwie strony i znam je obie bardzo dobrze. Dla tych których kocha i dużo dla niego znaczą jest całkiem inną osobą niż dla tych zwykłych mugolaków -powiedziała patrząc mi w oczy.
Spojrzałam na nią tępo próbując poukładać sobie to co właśnie usłyszałam.
-Chodzi mi o to, że Draco nie pocałował Mopsicy z własnej woli -powiedziała chyba najprościej jak mogła.
-Myślisz o... -urwałam zszokowana jej tokiem myślenia.
-Imperiusie -dokończyła cicho.
-Ale kto? -Spytałam, lecz natychmiast sobie odpowiedziała na to pytanie.- Liam...
-To moja teoria. Porozmawiaj z tlenionym durniem -poradziła po czym wymierzyła we mnie różdżką.- Broń się -zaśmiała się po czym rzuciła w moją stronę Drętwotę.
Szybko odbiłam zaklęcie, które trafiło w Harry'ego. Po chwili Carmen wypowiedziała więcej zaklęć, które również odtrąciłam, a większość trafiła w uczniów.
-Dziewczyny -zaśmiał się Quercy.- Mieliśmy ćwiczyć Drętwotę. Opanujcie się, bo powybijacie połowę klasy.
Zaśmiałyśmy się jedynie i przeprosiłyśmy poszkodowanych.
***
Po wszystkich zajęciach siedziałam w dormitorium i odrabiałam pracę domową. Wtem coś zastukało w szybę. Gdy spojrzałam na okno ujrzałam brązową sowę, a w dziobie trzymała czerwoną różę. Lekko zdziwiona podeszłam do okna i wpuściłam 'ptactwo'. Sowa zrzuciła na moje dłonie kwiatka po czym wyleciała z dormitorium.
Spojrzałam na różę z delikatnym uśmiechem i powąchałam ją. Uwielbiam róże. Zamknęłam okno zastanawiając się od kogo może ona być. Postanawiając, że nie mam pojęcia i dość mało mnie to interesuje, wróciłam do zadań.
Jakiś kwadrans później usłyszałam ten sam stukot. Gdy odwróciłam się ujrzałam identycznego ptaka co 15 minut temu. Tym razem w dziobie miała dwie róże. Z uśmiechem podbiegłam do okna. Sowa zrobiła to samo co wcześniej i zniknęła za oknem.
Kto może mi wysyłać kwiatki? Może to być Draco, ale nie jestem, pewna czy w ramach przeprosin byłby tak 'oryginalny'... Liam? już na wstępie 'nie'. On nie jest nawet odrobinę romantyczny. Nie jestem pewna czy on wie w ogóle co to bukiet...
Widocznie tu w spokoju nie odrobię zadań. Zebrałam zatem księgi i ruszyłam obładowana w stronę drzwi. Gdy sięgnęłam do klamki drzwi same się otworzyły, a stanął w nich Liam ze swoim wrednym uśmiechem.
-No cześć -zaśmiał się, a gdy poirytowana chciałam go ominąć, chłopak złapał mnie mocno za ramiona tak, że upuściłam książki. Spojrzał na mnie lekko poddenerwowany po czym wepchnął mnie do dormitorium, a nogą zamknął drzwi.- Nigdzie nie idziesz słoneczko.
-Czego znowu ode mnie chcesz? -Spytałam niby odważnie, ale w rzeczywistości bałam się jak cholera.
-Tego co zawsze -odparł spokojnie.
-Liam, nie mam ochoty patrzeć na twoją szpetną buźkę -burknęłam, a gdy chciałam się oswobodzić ten mocniej ścisnął moje ramiona.
-Dobrze. Próbowałem po dobroci, ale nie dajesz mi szansy -warknął.
-Nie rozumiesz, że nie chcę z tobą być!?
Liam puścił mnie, ale chwilę później jego otwarta dłoń powędrowała do moje policzka. W moment zaszczypało, a owe miejsce zrobiło się czerwone. Moja głowa odskoczyła na bok.
Na brodę Merlina... Jak ja go nienawidzę...
Zamknęłam oczy powstrzymując jakiekolwiek reakcje, bo w środku mnie wszystko buzowało. Ten ujął moją brodę i zmusił, żebym na niego spojrzała.
-Będziesz ze mną, ale Draco nie dożyje następnego dnia -wycedził wściekły przez zęby.- Rozumiesz? -Syknął.
Ja nadal się nie odzywałam. Patrzyłam jedynie na niego z nienawiścią.
-Idziemy -warknął i łapiąc mnie za włosy zaczął tachać do drzwi.
Z cichym jękiem ruszyłam za nim. Ten zszedł na dół i automatycznie wchodząc do Pokoju Wspólnego puścił moje włosy, a chwycił ramię żelaznym uściskiem. Dalej ruszył do obrazu, następnie zszedł do lochów, wymówił hasło do Pokoju ślizgońskiego i wszedł tam.
Już wiedziałam co się święci zatem zaczęłam stawiać opór zapierając się nogami. Ten zaśmiał się łapiąc mnie ponownie za włosy i targając przez Pokój.
-Nie -jęknęłam cicho.
Liam wlazł na górę po czym wdarł się do dormitorium Draco. Tleniony siedział na łóżku i czytał książkę, a Zabini stanął w bezruchu zszokowany wizytą. Draci spojrzał na nas zdziwiony.
-Co ty tu... -wymamrotał po czym spojrzał na mnie.- Puść ją -warknął wojowniczo, wstając z łóżka.
-Tak, tak. Najpierw ty -mruknął zielonooki spojrzawszy na Blaise'a. Wymierzył w niego uprzednio wyjętą z kieszeni różdżką.- Drętwota.
Zabini padł bezwładnie na podłogę, a Liam spojrzał na Draco.
-Twoja kolej -mruknął.
Lecz nim Malfoy wyjął różdżkę, Liam powiedział:
-Crucio.
____________________________________________________________
Może troszeczkę brutalny rozdział, ale muszę trochę akcji wprowadzić :3
Piszcie komentarze, bo są dla mnie ważne ^^
A! I z góry przepraszam za błęby, ale nie sprawdzałam teraz, gdyż pisałam 'na łeb na szyję' :3
~T
wtorek, 1 października 2013
30 rozdział "Znów czas na męki z małym gówniarzem."
Weszłam na schody i już pędziłam na dół, a w mojej głowie układały się najczarniejsze scenariusze. No bo co będzie jeśli Liam stoi na środku salonu z zakrwawionym nożem w ręku!? Albo mój ojciec mnie odnalazł i teraz stoi zs rogiem, przyklejony do ściany, a za zakładnika ma Stephanie? A co będzie jeśli W salonie stoi Quercy z wycelowaną różdżką w Stephanie i grozi jej śmiercią jeśli nie odda mnie ojcu, by ten cyrk w końcu się skończył!?
Przystanęłam na ostatnim schodku zdumiona własną wyobraźnią. Powinnam pisać książki, gdzie wyleję swoje czarne scenariusze nim w mojej głowie zapanuje taki haos, że zacznę podejrzewać każdego o zbronię najgorszego kadru. Jak Szałonooki Moody.
Zaśmiałam się nad perspektywą aurora i kręcąc głową z politowaniem, zeszłam na dół. Gdy znalazłam się w tym samym pomieszczeniu co moja ciotka, ta spojrzała na mnie tępo po czym wręczyła mi kremową kopertę. Przyjrzałam się niej i okazało się, że w rogu widniało imię: Liam.
Spojrzałam otępiała na Steph, a ta uniosła ręce w geście niewinności i powiedziała:
-Nie czytałam.
Po czym wyszła pozostawiając mnie samą wraz z listem.
Wgapiając się w kopertę ruszyłam do kanapy. Po drodze potknęłam się o własną miotłę, która leżała bez celu na podłodze. Nic sobie nie zrobiłam z prawie utraconych jedynek z powodu zderzenia z komodą i usiadłam na kanapie. Przez chwilę wgapiałam się tępo w papier, zastanawiając się czy otworzyć czy nie. W końcu wzięłam wdech i rozdarłam papieru. W środku (jak to w prawie każdej kopercie) znajdował się pergamin złożony na 3 razy. Rozłożyłam go wzrokiem po piśmie. Tak, to bazgroły Liama. Westchnęłam tylko i zaczęłam czytać.
Przystanęłam na ostatnim schodku zdumiona własną wyobraźnią. Powinnam pisać książki, gdzie wyleję swoje czarne scenariusze nim w mojej głowie zapanuje taki haos, że zacznę podejrzewać każdego o zbronię najgorszego kadru. Jak Szałonooki Moody.
Zaśmiałam się nad perspektywą aurora i kręcąc głową z politowaniem, zeszłam na dół. Gdy znalazłam się w tym samym pomieszczeniu co moja ciotka, ta spojrzała na mnie tępo po czym wręczyła mi kremową kopertę. Przyjrzałam się niej i okazało się, że w rogu widniało imię: Liam.
Spojrzałam otępiała na Steph, a ta uniosła ręce w geście niewinności i powiedziała:
-Nie czytałam.
Po czym wyszła pozostawiając mnie samą wraz z listem.
Wgapiając się w kopertę ruszyłam do kanapy. Po drodze potknęłam się o własną miotłę, która leżała bez celu na podłodze. Nic sobie nie zrobiłam z prawie utraconych jedynek z powodu zderzenia z komodą i usiadłam na kanapie. Przez chwilę wgapiałam się tępo w papier, zastanawiając się czy otworzyć czy nie. W końcu wzięłam wdech i rozdarłam papieru. W środku (jak to w prawie każdej kopercie) znajdował się pergamin złożony na 3 razy. Rozłożyłam go wzrokiem po piśmie. Tak, to bazgroły Liama. Westchnęłam tylko i zaczęłam czytać.
"Tatio.
Proszę cię tylko o jedno: przeczytaj ten list do końca. Napisałem go, dlatego, że chcę ci wyznać całą prawdę. Gdy rozmawialiśmy nie było takiej sposobności, gdyż za każdym razem gdy chciałem z tobą porozmawiać na poważnie, ty uciekałaś od tematu. Postanowiłem więc rano zostawić list pod drzwiami. Mam nadzieję, że znajdziesz czas, by go odczytać.
Zatem wiem, że skrzywdziłem cię i trudno ci teraz na mnie patrzeć, ale prawda jest taka, że żałuję. Najbardziej na świecie i z całego serca. Zapewne teraz prychnęłaś śmiechem. Tak, znam cię bardzo dobrze i nawet w tym momencie gdy to piszę słyszę w głowie twój śmiech. Zapamiętałem go jak dźwięk brzęczenia Nutelli w reklamówce twojej mamy, gdy przychodziła ze sklepu. Pamiętasz? Jak czekaliśmy na nią, żeby ukraść słoik, zaszyć się w labiryncie i jeść ją oglądając kwitnące róże? Pamiętasz? Bo ja nie mogę zapomnieć.
Pewnie zastanawiasz się dlaczego zrobiłem to co zrobiłem. Prawda jest taka, że się bałem. Bałem się, że zostawisz mnie dla innego. Dla przystojniejszego, zabawniejszego, inteligentniejszego. Wiem, że było to mało myślne i głupie, ale teraz mam okropne wyrzuty sumienia, gdy tylko idę spać, idę jeść, cokolwiek robię. Wiem również, że zwykłe przepraszam ci nie wystarczy, ale zrozum, że żałuję, Gdyby był jakiś sposób na to byś mi wybaczyła tylko powiedz. Zrobię wszystko.
Gdy zobaczyłem cię z Malfoy'em w tej restauracji zawrzało we mnie. Wkurzyłem się, że po tym wszystkim co nas łączyło możesz być z kimś innym. Tak, poniosło mnie, ale przyczyna jest prosta. Nadal cię kocham i nie mogę sobie wyobrazić, że będziesz z kimś innym.
Zatem weź to pod uwagę, proszę.
Zatem weź to pod uwagę, proszę.
Liam."
Spojrzałam znad listu na kominek i zmrużyłam oczy będąc w kompletnym rozpierniczu emocjonalnym. Położyłam delikatnie kartkę na stole i tępo spojrzałam przed siebie.
I co ja do cholery mam poczuć? Buchającą miłość aż do usrania? A może mam do niego polecieć i stawić się klęczącą na kolanach, z bukietem w ręku i z plikiem kartek przeprosinowych do wyboru?
Prychnęłam jedynie po czym wstałam i poszłam na górę starając się nie myśleć o żałosnym liście z przeprosinami a'la Stephanie z młodszych lat jak mniemam.
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko z mętlikiem w głowie
**kilka dni później**
Stałam na środku pokoju otoczona kufrem, miotłą i klatką z Harmoo w środku i czekałam na jakikolwiek sygnał Stephanie, że możemy już iść. Byłam zmuszona czekać u siebie, bo za bardzo zdenerwowałam ciotkę ciągłymi pytaniami typu "kiedy jedziemy?", "czy już mogę wychodzić?" lub "kiedy jemy?". Kazała mi zatem siedzieć cicho w pokoju i czekać na nią. Tak więc zrobiłam to i cała w skowronkach stałam jak idiota na środku pokoju.
Wtem usłyszałam nasilający się dźwięk kroków. Uśmiechnęłam się szeroko widząc poruszającą się klamkę. Złapałam za klatkę, a sówka w środku zahukała radośnie... Albo był do dźwięk niezadowolenia przez szarpnięcie jej 'domostwem'... W pokoju pojawiła się Stephanie z delikatnym uśmiechem.
-Możemy iść -oznajmiła, a ja łapiąc za miotłę ruszyłam dziarskim krokiem w stronę drzwi. Ciotka za pomocą magii uniosła kufer i poszła za mną.
Zbiegłam na dół i stanęłam z uśmiechem w salonie czekając na ciotkę. Ta po chwili również pojawiła się w pomieszczeniu. Uśmiechnęła się do mnie i podeszła do kominka. Z miedzianego pojemniczka wzięła garść proszka Fiuu i wsypała go do ognia.
-Proszę i zapraszam -powiedziała wesoło, wskazując na zielony ogień.
Podeszłam tam i wlazłam do kominka.
-Hogwart -oznajmiłam wyraźnie i po chwili znalazłam się w znajomym mi gabinecie profesora Dumbledore'a.
Albus siedział za biurkiem i bazgrolił coś po pergaminie, a obok jego notującej dłoni parowała herbatka. Gdy pojawiłam się w kominku ten spojrzał na mnie i uśmiechnął się radośnie.
-Tatiana, jak miło cię widzieć -oznajmił wstając.
-Dzień dobry panie profesorze -uśmiechnęłam się i weszłam do środka uprzednio strzepując sadzę z ubrań.
Wtem, tam gdzie stałam przed dwoma sekundami, pojawiła się ciotka.
-Jest i Stephanie -zaśmiał się jak zwykle pogodny Dumbledore.
Ta uśmiechnęła się do niego i weszła do środka.
-Nie ma tak dobrze i urlop się skończył. Znów czas na męki z małym gówniarzem -oznajmiła Steph burząc moją niezbyt misternie ułożoną fryzurę.
Albus zaśmiał się i wskazał krzesło ciotce. Ta usiadła na nim i jakby wprawiona w tym wszystkim, podpisała jakieś papierki po czym wstała i podeszła do mnie z uśmiechem.
-Ucz się pilnie, bla bla, nie połam się, nie przesadzaj z Nutellą, bo ci pryszcze wyskoczą i uważaj na żebra -powiedziała przytulając mnie.
-Ja również cię kocham -zaśmiałam się i odsunęłyśmy się. Spojrzałam Stephanie w oczy.- Dziękuję. Dziękuję za ochronę, poświęcenie i czas -wygłosiłam niczym filozof.
Ta zaśmiała się i znów zburzyła moją fryzurę.
-Miło było trzymać takiego gnojka pod dachem -zaśmiała się i ruszyła do kominka.- Powodzenia -rzuciła patrząc na mnie.
-Dzięki i wzajemnie -odparłam, a ta pożegnawszy się z dyrektorem zniknęła.
Dumbledore spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Możesz rozejrzeć się po szkole. Twoje rzeczy będą czekać w twoim starym dormitorium -rzekł staruszek.
-Dziękuję -odparłam wesoło i ruszyłam do wyjścia.
Zeszłam po spiralnych schodach i wyszłam na korytarz. Był prawie pusty. Jedynie kilkoro uczniów pałętało się po korytarzach powtarzając zawzięcie formułki na eliksiry. Z uśmiechem ruszyłam na dziedziniec. Po drodze jednak minęłam Cedrica, który z początku uśmiechnął się do mnie, jak zwykle, ale w końcu przystanął ogarniając co się właściwie stało.
-Tatia! -Zawył z uciechy i przytulił mnie mocno.
-Cześć -zaśmiałam się bujając się w Puchonem w lewo i prawo.
-W końcu -prychnął.- Brakowało nam ciebie -oznajmił Diggory.
-Miło mi to słyszeć -odparłam wesoło. Ten pokiwał głową i puścił mnie.
-A teraz wybaczysz? Lecę do Cho.
-Coś się kroi? -Spytałam, a ten ponownie pokiwał głową i ruszył korytarzem. Odwrócił się jeszcze i pomachał mi ręką. Odwzajemniłam gest i ruszyłam w przeciwną stronę.
Polazłam w stronę Dziedzińca i stając w jednych z 'okien' ujrzałam tleniony łeb siedzący na ławce. Uśmiechnęłam się wesoło, ale ten uśmieszek szybko zszedł mi z twarzy, gdy przyjrzałam się temu obrazkowi. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku zostawiając po sobie mokry ślad.
____________________________________________________________
Taa daaa. Jest rozdział? Jest. Kto miał racje? Ja miałam :3 Pomijając fakt, że wczoraj upłynął równiutki miesiąc jak nie dodawałam rozdziału, ale to już nieważne szczegóły.
Dobra. Muszę Was przeprosić za moją długą nieobecność, ale rok szkolny się zaczął, a wraz zanim harówka jakiej nigdy dotąd w szkole nie doświadczyłam. Taaa. Tak mi się zdaje, że zapisanie się na 3 konkursy to nie był dobry pomysł.. Ale ciul z tym ^^
Piszcie komentarze i pamiętajcie, że kocham Was miśki ;*
~T
-Tatia! -Zawył z uciechy i przytulił mnie mocno.
-Cześć -zaśmiałam się bujając się w Puchonem w lewo i prawo.
-W końcu -prychnął.- Brakowało nam ciebie -oznajmił Diggory.
-Miło mi to słyszeć -odparłam wesoło. Ten pokiwał głową i puścił mnie.
-A teraz wybaczysz? Lecę do Cho.
-Coś się kroi? -Spytałam, a ten ponownie pokiwał głową i ruszył korytarzem. Odwrócił się jeszcze i pomachał mi ręką. Odwzajemniłam gest i ruszyłam w przeciwną stronę.
Polazłam w stronę Dziedzińca i stając w jednych z 'okien' ujrzałam tleniony łeb siedzący na ławce. Uśmiechnęłam się wesoło, ale ten uśmieszek szybko zszedł mi z twarzy, gdy przyjrzałam się temu obrazkowi. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku zostawiając po sobie mokry ślad.
____________________________________________________________
Taa daaa. Jest rozdział? Jest. Kto miał racje? Ja miałam :3 Pomijając fakt, że wczoraj upłynął równiutki miesiąc jak nie dodawałam rozdziału, ale to już nieważne szczegóły.
Dobra. Muszę Was przeprosić za moją długą nieobecność, ale rok szkolny się zaczął, a wraz zanim harówka jakiej nigdy dotąd w szkole nie doświadczyłam. Taaa. Tak mi się zdaje, że zapisanie się na 3 konkursy to nie był dobry pomysł.. Ale ciul z tym ^^
Piszcie komentarze i pamiętajcie, że kocham Was miśki ;*
~T
Subskrybuj:
Posty (Atom)