sobota, 17 sierpnia 2013

26 rozdział "A ty przestań uciekać!"

Stałam jak wryta wpatrując się na młodą twarz mojego nauczyciela. Nie. To nie może być prawda... Ja mam tylko zwidy... To taka paranoja... Czarodziej, który wszedł do domu na pewno nie ma ze mną nic wspólnego. Nie ma na imię Liam i na pewno nie jest moim byłym chłopakiem, który okazał się brutalny dlatego się z nim rozstałam.... Na brodę Merlina.. To on.
Pokręciłam głową oniemiała, gdy ten zrobił krok w moją stronę.
-Tatia, poznaj twojego nauczyciela -zaćwierkała Stephanie stając pomiędzy nami.- Ma na imię...
-Wiem jak ma na imię -warknęłam, przerywając ciotce. Ta spojrzała to na mnie to na Liama zdziwiona.
-Na serio? -Wydukała.- A więc jeszcze lepiej! -Ucieszyła się.
-Stephanie, on nie może.. -zaczęłam zrozpaczona, ale ciocia mnie nie słuchała. Cała w skowronkach pokicała do kuchni po coś.
Przerażona spojrzałam na chłopaka, który ciągle szczerzył się do mnie podle.
-Dlaczego ciągle za mną łazisz!? -Oburzyłam się. Starałam się nie okazywać mojego strachu, co było dość trudne, bo nie wiążę z chłopakiem zbyt przyjemnych wspomnień.
Ten westchnął i podszedł do mnie bardzo blisko. Złapał mnie za dłoń i spojrzał głęboko w oczy.
-Bo... Nadal cię kocham -wyznał cicho.
No i co? Miałam odczuwać... Współczucie? Miłość? Zrozumienie?
Wyswobodziłam dłoń z jego uścisku i pobiegłam do kuchni, gdzie wręcz wpadłam na ciotkę.
-Tatia. Co ty tworzysz? -Spytała zdziwiona.
-On nie może mnie uczyć -powiedziałam akcentując każde słowo
-Dlaczego? Jest miły, zdolny i... Przystojny -puściła do mnie oczko.
-Po pierwsze: on jest w moim wieku i zapewne potrafi tyle co ja. Po drugie: mam już chłopaka, a po trzecie i najważniejsze to on... Jest moim byłym -powiedziałam cicho.
Stephanie ukazała zdziwienie na swojej młodo wyglądającej twarzy. Pokiwałam powoli głową, dając do zrozumienia, że ma wyciągnąć z tego wnioski. Ta jednak poklepała mnie po głowie i z uśmiechem wparowała do salonu. Mocno zdziwiona ruszyłam za nią.
-Skarbie, zapoznałam się z możliwościami tego młodzieńca i okazało się, że potrafi on dosyć sporo. Zapewniam cię, że będzie lepszy w nauczaniu ode mnie -wygłosiła swoją mowę po czym podeszła do mnie.- Dasz radę -dodała i wyszła z salonu z uśmiechem na twarzy.
Ja natomiast patrzyłam na nią tępo. Czy ona mnie mnie w ogóle słuchała!? Najpierw dźgnął mnie nożem, a teraz ma mnie Niewybaczalnych uczyć? Może jeszcze zademonstruje Crucio na mnie! Spojrzałam na chłopaka, który ciągle zerkał na mnie, obserwując moje reakcje.
-Nie będziesz mnie uczył -oświadczyłam i ruszyłam w stronę schodów.
-Wolisz zostać zaatakowana przez swojego ojca?
Zignorowałam jego zaczepkę nadal idąc w stronę schodów.
-Choć w sumie masz rację. Ian pewnie będzie chciał najpierw zranić cię psychicznie. Zaatakuje twojego kochanego chłopaka. Osobiście doradzałbym mu to, bo ten tleniony łeb jest łatwym celem.
-Dość -warknęłam wchodząc na stopnie.
-Dlaczego? -Prychnął Liam. Chciał żebym grała w jego grę, na którą nie mam najmniejszej ochoty. Ten jednak nie odpuszczał.- Malfoy jest w tobie zbyt zakochany. Nie da zranić swojej ukochanej, bo oprócz ciebie już nikt go nie akceptuje. Wystarczy, że ojciec go leje. To chyba największy dowód.
Coś we mnie się zagotowało. Jak on śmie go obrażać!? Odwróciłam się, wyciągając w między czasie różdżkę. Wycelowałam w Liama.
-Expelliarmus! -Ryknęłam wściekła.
Ten miał już przygotowaną różdżkę. Zręcznie odbił zaklęcie i pokręcił głową z politowaniem.
-Słabo -mruknął.
-Nie mam zamiaru słuchać twoich wywodów! -Warknęłam lekko zawstydzona, że moje zaklęcie było aż tak do dupy.
-Powinnaś -odparł ze spokojem.
Patrzyłam na niego zdenerwowana. Liam jednak czekał cierpliwie z rękami zaplecionymi za plecami.
-Więc? -Zagadnął po chwili.- Dasz się czegoś nauczyć?
Nie odpowiadałam nadal bijąc się z myślami.
-Sama widzisz, że potrafisz tylko podstawowe zaklęcia, które zadziałają jedynie na wiewiórkę, a nie na doświadczonego Śmierciożercę -powiedział dość rozumnie.
Powinnam? Ciągle po głowie chodziło mi to jedno z pozoru proste pytanie. No ale dlaczego akurat on!? Nie mógł to być jakiś dorosły facet, którego pierwszy raz widzę na oczy!?
-Niech będzie -burknęłam zrezygnowana.
-Dobra decyzja -ucieszył się blondyn.- Chodźmy na dwór -zaproponował.
Pokiwałam tylko głową i ruszyliśmy na podwórze. Stanęliśmy na środku ogrodu. Liam wyciągnął różdżkę i spojrzał na mnie wyczekująco. W końcu ogarnęłam się i również wyjęłam mojego magicznego kija.
-Po pierwsze powinnaś znać kilka zaklęć obronnych -oznajmił na początek. Liam pokazał mi ruch ręki, aby je wykonać. Powtórzyłam je, ale ten pokręcił głową.- Nie tak -mruknął.
Chłopak podszedł do mnie i stanął za mną po czym ujął moją dłoń w nadgarstku. Pokazał poprawny ruch.
-Tak to powinno być -szepnął mi do ucha, kładąc rękę na moim biodrze.
Wtem w mojej głowie zapanował chaos. Nic do mnie nie docierało. To był chyba jakiś paraliż. Zdołałam tylko odepchnąć go od siebie. Nie wiem dlaczego, ale poczułam się głupio bezradna. Ogarnął mnie taki strach, że trudno mi było zebrać myśli. Najdziwniejsze było jednak to, że nie kontrolowałam tego. W momencie, gdy Liam dotknął mojego sprzed laty zranionego skrawku ciała zaszumiało mi w głowie i nie wiedziałam co mam zrobić. Jedyny odruch jaki z siebie wydusiłam to odepchnięcie go. Unikając jego wzroku położyłam dłoń na brzuchu i spróbowałam się ogarnąć. Ten okazał o dziwo przerażenie. Nachylił się chcąc spojrzeć mi w oczy.
-Wszystko w po...
-Nie dotykaj mnie -jęknęłam starając się o stanowczość.
Liam pokiwał głową unosząc ręce z bezradności. Kurde. I znów ta wściekłość, która mnie ogarnęła. Spojrzałam na niego z wyrzutem.
-Co ty odwalasz!? Po tym jak mnie potraktowałeś ciągle mnie śledziłeś i nie dawałeś żyć. Po jakimś czasie spokoju pokazujesz się i rąbiesz mi randkę z chłopakiem. Teraz wchodzisz do mojego domu i oznajmiasz, że nadal mnie kochasz. Powiedz mi na serio: czego chcesz!? -Jęknęłam błagalnie.
Liam westchnął spuszczając wzrok na swoje tenisówki.
-Prawda jest taka, że bardzo mi wstyd, że tak cię potraktowałem. Nadal cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie -mruknął skrobiąc się po czole.
-Przestań kłamać! -Krzyknęłam. Odruchowo ruszyłam do drzwi.
-A ty przestań uciekać! -Oburzył się chłopak.- Kiedy rozmawiamy na poważnie zaraz musisz uciec. Widzę, że jedno się nie zmieniło. Choć okazujesz odwagę i wybuchy złości nadal się boisz. W środku nadal siedzi strachliwa Tatia, która kuli się przed każdym -burknął wkurzony. Spojrzałam na niego nieobecnym wzrokiem.- Nie pamiętasz już? Gdy tylko uniosłem głos zaczęłaś cała dygotać, a kiedy chciałem cię uspokoić i złapałem cię za ramiona wyrywałaś się i uciekałaś gdzieś na godzinę, czy dwie -dodał podchodząc.
Ja z kolei stałam przy drzwiach z ręką na klamce. To prawda. Zawsze się tak zachowywałam. Inaczej nie potrafiłam. Bałam się najmniejszego wybuchu. Nie wiem jednak dlaczego. Tak już miałam i koniec. Przede wszystkim dlatego chciałam się zmienić. Dlatego, że ciągle się wszystkiego bałam. Teraz zaczęłam to kontrolować i zakrywałam to moim sztucznym uśmiechem, albo wybuchem gniewu. Liam ma racje. W środku nadal się boję. Nadal kulę ogona, bo boję się, że.... Że ktoś znowu zrobi mi krzywdę. I może tego nie mówiłam, albo to po prostu dobrze ukrywałam, ale cholernie boję się spotkania z moim ojcem. Po tym co o nim słyszałam równie dobrze mam ochotę sama siebie zabić.
-Przestań z tym, bo to przeraża -burknął patrząc na mnie.
-Trzeba było mnie nie bić... Może nie bałabym się twoich wybuchów złości -warknęłam i otworzyła drzwi.
- Idź już -dodałam i pognałam na górę.



____________________________________________________________
Home. Sweat home :3 
Jednak wszystko się poukładało i mam wolną chatę (czyt. wolną od rodziców, bo babcia jednak zostaje) i mogę jakoś poukładać sytuację z blogiem ^^
Btw. Rozdział dedykuję Klaudii :) To chyba na tyle...
Pozdrawiam!
~T

2 komentarze:

  1. Jednak Liam. Nigdy nie lubiłam tej kanalii. Poza tym wybacz, że dopiero teraz komentuję, ale nie mogłam się ni chuja zebrać. No dobra, wracając. Stephanie jest taka jakby nie zauważała zła otaczającego Tatię. Liam to, powtórzę, kanalia, ale potrafi czegoś nauczyć. Poza tym ja równiez akceptuję Draco, a co ważniejsze kocham jak cholera. Cóż, spotkanie z ojcem i tak zapewne się odbędzie, a Tatia powinna się zebrać w sobie i dokopać Ian'owi.
    Pozdrawiam i czekam na NN. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie dedykacja, jak słodko, bo się zarumienię. Nie ma to jak czytanie z przerwami na grę w piłkarzyki :3. No to opinia ma od ostatniego komentarza, bijatyka z Liamem przez Dracona u lalala. Się chłopaczyna po brzegi zakochała. No ale co się dziwić *-*. Perspektywa Fredzia, no miód i Nutella, ale po cholerę miałby ją jeszcze przepraszać? Przecież to nic by nie zmieniło. No teraz ma Malfoya i chyba Wesleyem się nie interesuję. Ach to słodkie przekonywanie, zeby Malfoy spał z Salvador i bez podtekstów mi tu erotomanie xD. Czytając twojego bloga nabrałam chęci do napisania rozdziału i takie mam zdziwienie kiedy kończę twój rozdział z miną: "przecież dopiero go zaczęłam". Dobrze, że nie piszesz kolosów, bo łatwiej mi się nadrabia ^^. Słodki prezent od platynowego, aż mi się mój forever alone przypomniał ;c. Życiowe, wiem. Co tam jeszcze było... tak, wciąż nie lubię Steph, aaaa ten dzienniczek i rozróba, zacnie :3. Ogólnie rozdziały mi się podobają, ale przechodząc do tego.
    O cholera. Zatkało mnie. To.. to... to było takie w chuj realistyczne... czas się ogarnąć, bo wcielanie i utożsamianie się z takim obliczem Tati raczej mi nie służy. Ale już... ogarnęłam się. Dlaczego akurat Liam? Coraz bardziej nie lubię tej kobiety, ona się śmie nazywać jej ciotką?! phy bałwan byłby lepszy.
    Świetny, kurde jaki talent *-*.

    OdpowiedzUsuń