wtorek, 16 kwietnia 2013

8 rozdział "Nie zamartwiaj się, bo przez to urody ubywa, a tobie jej niewiele zostało [...] !"

Suzan mocno mnie przytuliła. Łzy nadal nie chciały przestać lecieć. Spływały mi po policzkach niczym wodospad.
Czy to możliwe? Wszystko jednak na to wskazuje... Byłam tak skołowana tym wszystkim, że nie wiedziałam co mam myśleć.
-To jest niemożliwe! -Usłyszałam stanowczy głos przyjaciółki.
-A jak chcesz to wytłumaczyć? Nie mamy wspólnych zdjęć, rodzice prawie w ogóle nie opowiadali mi o moim dzieciństwie, teraz okazało się, że mam brata, choć podobno jestem jedynaczką... -wydukałam.
-I po jednej głupiej przepowiedni Trelawney tak twierdzisz!? Weź się w garść dziewczyno! -Powiedziała Su.
Wzięłam głęboki wdech i odsunęłam się od niej.
-Nie wiem co mam o tym myśleć -stwierdziłam, pociągając nosem. Wstałam i skierowałam się do dormitorium. Nagle poczułam, że zdjęcie w mojej prawej dłoni się wyślizguje. Kiedy się odwróciłam ujrzałam, że Suzan ogląda fotografię.
-Kto to? -Zapytała.
-Chyba mój brat -powiedziałam z nutką obojętności i wyrwałam podartą kartkę.
-Ładny -uśmiechnęła się uwodzicielsko.
Spojrzałam na nią wzrokiem typu "Are you fucking kidding me!?" i poszłam do pokoju. Wlazłam do łazienki i tam opłukałam czerwoną już twarz. Spojrzałam na lustro. Przedstawiało blondynkę o brązowych oczach. Na oko zagubiona. I w sumie to tak się czułam. Nie kojarzyłam faktów...Nie chciałam ich kojarzyć. Zrezygnowana weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek i nie słyszałam już nic, prócz strumienia gorącej wody.
Wyszłam z kabiny owinięta żółtym ręcznikiem. Na krześle w łazience leżały przygotowane piżamy. Zanim się jednak w nie przebrałam umyłam zęby i rozczesałam włosy. Gotowa do legnięcia na moje wyrko wyszłam z łazienki. Stanęłam jednak w progu zdumiona dość dużą jak na tą porę ilością osób w dormitorium. Na łóżku bowiem siedziały wszystkie moje współlokatorki, Rose, Carmen i Hermiona. Spojrzałam na nie lekko tępym wzrokiem. Wszystkie patrzyły na mnie, a w pokoju zapadła kompletna cisza.
-Co wy tu...? -Zapytałam rozkojarzona.
-Słyszałyśmy, że masz lekkie załamanie nerwowe -zaczęła Rose.
-Chcemy dotrzymać ci towarzystwa -dodała Hermiona z uśmiechem.
-Jeżeli chcesz to możemy gadać przez całą noc -zaproponowała Carmi.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. W oku nawet zaszkliła mi się łza. Kurde! Wzruszyłam się! Dobrze wiedzieć, że mam oddane przyjaciółki gotowe pomóc mi w każdej sytuacji. Usiadłam na swoim łóżku po turecku i oparłam głowę o ramię Black'ówny. Żadna z dziewczyn nie chciała podjąć tematu. Nawet nie wiedziały jak. Ja przez chwilę również milczałam, próbując zebrać myśli.
-A wy co o tym myślicie? -Zapytałam w końcu.
-Moim zdaniem masz za mało dowodów, aby tak twierdzić -wypaliła Miona.
-A jeżeli można wiedzieć... O czym mówimy? -Zaśmiała się Carmen.- Wiecie, przyjść przyjdziemy, bo zawsze miło pogadać w uroczym towarzystwie, ale... O co chodzi!?
Wzięłam głęboki oddech. Zaczęła tłumaczyć wszystko od początku. List dostarczony przez czarną sowę. Tajemniczy podpis. Przepowiednia Trelawney. Dziwne zachowanie nauczyciela od OPCM'u.
Rozmawiałyśmy tak przez pół nocy. Rozważałyśmy każde 'TAK' i 'NIE'. W końcu jednak padłyśmy ze zmęczenia.


Obudziłam się w nogach łóżka. Na tym samym łożu spały jeszcze z trzy dziewczyny. Poza tym na podłodze leżało jeszcze z dwie. Ach te ostre dyskusje, pomyślałam i ruszyłam tyłek z pościeli. Ruszyłam do łazienki, aby się trochę ogarnąć. Kiedy wyszłam byłam gotowa na nowe wyzwania. Ta noc naprawdę mi pomogła. W dormitorium ujrzałam powoli budzące się dziewczyny. Klasnęłam kilka razy w ręce.
-Wstawać, lenie! -Zawołałam radośnie, odchodząc do każdej z nich.
-Widzę, że cię energia rozpiera... -mruknęła Hanna jeszcze bardziej wtulając się w kołdrę.
Pokiwałam tylko głową i zrzuciłam całą hołotę z łóżka, pociągając za pościel. Słyszałam tylko jęki i okrzyki niezadowolenia. Jeszcze bardziej mnie to rozbawiło. Zaśmiałam się tylko i usiadłam już na pustym łóżku. Carmen wstała z podłogi pocierając oczy.
-Można? -Zapytała wskazując na łazienkę.
-No jaha -powiedziałam uśmiechnięta.
Gryffonka powędrowała więc do łazienki. Po drodze zwinęła którąś z  moich podkoszulek. Przewróciłam oczami i wyszłam z dormitorium. Pognałam do Wielkiej Sali w świetnym humorze. Bliźniacy pomachali mi na przywitanie. Odmachałam im i zajęłam swoje stałe miejsce przy stole Puchonów.
Po śniadaniu wróciłam do dormitorium i przygotowałam się na zajęcia. Pierwsza była Obrona Przed Czarną Magią. Aż gęsia skórka przeszła mi po plecach. Otrząsnęłam się jednak i poszukałam odpowiedniej książki. Nagle po pomieszczeniu rozległ się dźwięk pukania, a że nikogo oprócz mnie tam nie było ryknęłam:
-Proszę!
Ku mojemu zaskoczeniu do dormitorium wparował pan Dean Thomson. Kompletne zdziwienie owładnęło całym moim ciałem, od stóp do głów. Mężczyzna zamknął, a raczej trzasnął drzwiami i stanął przy nich. Zaplątał dłonie za plecami i patrzył na mnie niczym strażnik pilnujący seryjnego zabójce. Spojrzałam na jego tępym wzrokiem.
-Słucham? -Wydusiłam w końcu, widząc że nauczyciel chyba nie ma zamiaru się pierwszy odezwać.
-Umiesz się teleportować? -Spytał prosto z mostu.- W sumie wiem, że nie, ale pytam dla zasady. Proponuję więc lekcje w każdy czwartek o 17 w sali gdzie zazwyczaj mamy OPCM -wypalił bez ogródek.
Ja nadal patrzyłam na niego, jak na debila. Szczerze mówiąc to nie pojmuję tego faceta.
-Ale... Z jakiej paki? -Wydukałam nie rozumiejąc jego wcześniejszych słów.
-Przyda ci się. Uwierz mi -puścił mi oczko.- Czwartek godzina 17 -powiedział, otwierając drzwi. Nie czekając na moją zgodę, sprzeciw czy pytania wyszedł tak szybko jak wszedł.
Nie zastanawiając się długo wybiegłam za nauczycielem. Kiedy rozejrzałam się po korytarzu, Thomsona już nie było.Tupnęłam nogą i wróciłam do pokoju.

Na lekcji OPCM pan Dean w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Traktował mnie jak powietrze. Raz mnie tylko upomniał kiedy zirytowana ignorowaniem mnie zaczęłam mazać coś po kartce. Oburzona oparłam brodę na dłoni i 'słuchałam' czarodzieja. Kiedy tak się mu przyglądałam zauważyłam, że w lewej kieszeni od czarnego płaszcza, który często miał na sobie, coś wystaje. Jakby podarta kartka... A raczej zdjęcie. Widziałam tylko jego skrawek. Mężczyzna ciągle zarzucał jednak płaszczem i chodził po sali jak kot z pęcherzem, więc nie dostrzegłam szczegółów fotografii. Nie dawało mi to spokoju... Moje mini biuro detektywistyczne zostało zawieszone z powodu końca zajęć. Westchnęłam  głęboko i wyszłam znudzona z sali.
Reszta dnia minęła mi kompletnie tak samo, jak każdy inny dzień. Obawiałam się jednak czwartku. Co ten Thomson knuje? On mi się nie podoba. Jest zbyt tajemniczy i pojawił się w takim momencie, że coś musi być z nim nie tak... Ale co? A może po prostu przyczepiłam się do niego jak rzep psiego tyłka i bezpodstawnie go oskarżam? Zapewne tak. Ostatnio wszystko i wszyscy są dla mnie podejrzani. Każdy wątek ma jakieś drugie dno. Zawsze musi to być jednak czarny scenariusz... Powinnam udać się do psychologa.



W końcu, a raczej niestety, nadszedł czwartek. Siedziałam właśnie w Wielkiej Sali u jadłam kolację. Rozmawiałam również z Fredem i Georgem, którzy dosiedli się już na samym początku. Kiedy była za dziesięć piąta pożegnałam się z bliźniakami o odeszłam od stołu. Z lekką obawą powędrowałam w wyznaczone przez nauczyciela miejsce. Zapukałam do drzwi i usłyszałam chłodny głos Thomsona: "Proszę". Przewróciłam oczami i pchnęłam wrota. Za biurkiem ujrzałam pana Dean'a. Bazgrał coś w jakimś grubym notatniku. Podeszłam do przodu i usiadłam na pierwszej ławce. Z początku panowała cisza, a nauczyciel znów mnie ignorował. Kiedy skończył bazgrolić, jakąś długą notkę złożył na dole tekstu podpis składający się tylko z samych inicjałów. Nie dostrzegłam jednak jakich, gdyż byłam za daleko.
-Więc możemy zaczynać? -Zapytał, szybko odwracając kartkę tekstem do dołu.
-Właśnie miałam się tego samego zapytać... -bąknęłam i zeszłam ze stołu.
-Po pierwsze, aby się teleportować musisz bardzo intensywnie pomyśleć o miejscu, do którego chcesz się przenieść -zaczął.
- Dobrze, ale po co mi to? -Zapytałam nie kojarząc faktów.
-Przyda ci się prędzej niż możesz sobie zdawać z tego sprawę  -powiedział. Wyciągnął do mnie rękę.- Złap się mnie -polecił.
Wykonałam polecenie i chwyciłam nauczyciela za dłoń. Nagle poczułam charakterystyczne szarpnięcie i już stałam przed obrazem martwej natury. Uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam jednak na nauczyciela.
-Pan zna mojego brata -stwierdziłam. W sumie to kompletnie strzelałam, bo nawet nie miałam pewności czy ja mam jakiekolwiek rodzeństwo. Zauważyłam jednak zakłopotanie na jego twarzy. Choć miał nadal grobową minę to zaczął biegać wzrokiem po ścianie obok. W końcu odezwał się kompletnie obojętnym i chłodnym tonem:
-Słucham?
-Pan znał mojego brata, prawda? -Ponowiłam pytanie.
Dean złapał mnie za nadgarstek i znów poczułam szarpnięcie. Z powrotem znaleźliśmy się w sali do OPCM. Mężczyzna zarzucił płaszczem i podszedł do biurka. W kieszeni mignęła mi podarta kartka, która rzuciła mi się na oczy wcześniej.
-Nie odpowie mi pan na pytanie -stwierdziłam poważnym tonem.
-A co miałbym ci powiedzieć? -Odwrócił się szybko i obdarzył mnie surowym wzrokiem.
-Cokolwiek!  Wszyscy jakoś unikają tego tematu. Wygląda na to, że tylko ja nie wiem o co chodzi. Czyli, że to prawda? -Spytałam, patrząc na niego z nutką nadziei.
-Na dzisiaj skończyliśmy -powiedział stanowczo i pospiesznie wyszedł.
Przeklęłam pod nosem. Obejrzałam się jeszcze za nauczycielem, ale jedyne co zobaczyłam to zamykające się drzwi. Zostałam tam sama. Już miałam wychodzić, ale stanęłam w półkroku. Przypomniałam sobie o notatniku pana Thomsona. W sumie to nie powinnam... Ale tak mnie kusiło... Wzięłam głęboki oddech i podbiegłam do biurka. Odwróciłam notatnik i przebiegłam wzrokiem po tekście. Dziwne. Jakbym już widziała kiedyś to pismo...
Mężczyzna pisał o trochę dziwnych rzeczach. Jakaś wielka tajemnica, ale nie wiem o co dokładnie chodzi. Ciągle pisze o jakiejś dziewczynie, którą musi chronić. Nigdzie jednak nie wyjawia jej imienia.
Nie czytałam tego dokładnie. Zakończenie listu ( na pewno to był list, gdyż pisał do niejakiej Stephenie) mnie jednak przeraziło. Brzmiało ono tak:

"Mam nadzieję, że długo pozostanę w ukryciu i nie prędko pozna kim naprawdę jestem. Nie musisz się jednak martwić. Jak na razie przynajmniej. Ian nie wie gdzie ona jest. Postaram się ją przygotować na to. Jak i na spotkanie jak i na wyznanie prawdy. Wiem, że w końcu będę musiał jej powiedzieć, ale nie teraz. Nie jest gotowa. Jest za mało doświadczona i boję się, że może to źle przyjąć. Wiem, że się martwisz. Aktualnie nie ma potrzeby. Mam wszystko pod kontrolą.
Znam cię dobrze i przypuszczam, że włosy z głowy sobie wyrywasz . Pewnie przeszło ci już przez myśl, żeby przyjechać. Nic podobnego nie rób. Ian znajdzie wtedy wszystkich, a wiesz co później się stanie. Notabene, przepraszam, że używam inicjałów. Nie chcę narażać się na podejrzenia ani nic w tym guście.
Stephenie, nie zamartwiaj się, bo przez to urody ubywa, a tobie jej niewiele zostało, więc uważaj!
QS"




______________________________________________________________
Oj, tyle pytań. Żadnej odpowiedzi. Kocham was dręczyć! Ale spokojnie. Już niedługo powinno się wszystko powoli.... bardzo powoli.... rozwiązywać :D
Szczerze? Nie podoba mi się ten rozdział. Brak weny się ujawnił w tej notce! :) Jedynie co to podoba mi się zakończenie. Tak, widać że wymyślane na poczekaniu!
Ale myślę, że się nie zorientowaliście ;)
Dobrze. Dedykuję ten rozdział mojej 'Rose Martin'. To zakończenie jest specjalnie dla ciebie! :*
~Tatsi

6 komentarzy:

  1. "Stephenie, nie zamartwiaj się, bo przez to urody ubywa, a tobie jej niewiele zostało [...]" miły i delikatny jak kurna tępy topór.
    A mi tam się podoba rozdział ;P Ładuję mi się film to przeczytałam xD. No, ale niestety za krótki Ci wyszedł ;D. D'aww dzięki za dedykację ;). Ecie, pecie, mały Potta ! Chodź zakończenie lepsze, niż te które niekiedy serwuje Patataja. No więcej pytań i zero Dracusia. Ale wiesz na nas zawsze można liczyć. Przyjaciółki od zaraz. Wystarczy, że ma się problem ;D Aś się Tatia wzruszyła. No i profesorek Thomson, czyli nasz QS. A wiesz, że jak się ciebie pytałam kiedy się dowiemy, kto to jest QS to właśnie powiedziałaś 8 rozdział. Zaplanowałaś to ? Szacun. Ach to pytanie "znasz mojego brata". Pewna, że zna. Ale dlaczego musi ją chronić. Kim jest do jasnej ciasnej Ian i Stephenie. Hah ten cały nauczyciel wie co powiedzieć kobiecie, ale pięknością to ona w takim razie nie grzeszy xD. UWAŻAJ NA CO ?! Wiesz co moja teoria z bratem, robi się coraz bardziej realna w opowiadaniu xD. I co to za fotografia którą miał w płaszczu ? Ej ! Ty weź to wyjaśnij, a nie wprowadzasz więcej pytań. Kurde czuję się jak oglądam PLL też cholibka nic nie wyjaśnią, albo to zrobią raz na 5 odcinków, a cały czas przybywa pytań. U cb póki co pierwsza odp na te LICZNE pytania była w 8 rozdziale. A i jeszcze wgl skoro to takie super ważne i tajne to czemu nie nosił przy dupie tego notatnika ? xD
    Kocham, pozdrawiam i ponaglam.
    A skoro Ci wena uciekła to i weny życzę ;D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Nic nie mówiłam, że Thomson to QS. Widzę, że nie wpadłaś na to, że mógł się pod kogoś podszywać, ale ja nic nie mówię...
      2) Ten list praktycznie nic takiego nie mówi więc dupa duparum nie jest aż taki ważny, co powoduje, że nie musi go nosić przy dupie :D
      3) Nie, nie zaplanowałam tego na 8 rozdział. Tak jakoś wyszło... :D
      Całusy :*
      ~Tatsi

      Usuń
    2. 1) Po co se to JESZCZE bardziej komplikować ?
      Faktycznie nie mówisz, tylko piszesz.
      2) Ehh... No ale przydało by się go wysłać.
      3) Talent, czysty talent.
      Tak, tak, tak.

      Usuń
  2. Bwahahahhahahahah. Wiedziałam, że ta ciota od OPCM'u ma coś wspólnego z QS. :3
    Draco... Hmm... Nie ma go :(
    Ehh. Ja i zasypianie u ciebie. *w* Moje marzenie. Heheheh.
    No to jeszcze brat. :3 Mam nadzieję, że go znajdzie, bo "podobny" do Draco... =,=' Klaudia :3
    Kocham, pozdrawiam i czekam na NN. :**
    ~Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do Draco to jakoś tak... Szczerze mówiąc to on miał być w tym rozdziale i nawet to zapisałam!
      ... Ale zkrelśliłam :D Sorry, ale za dużo Malfoy'a było, choć mi to tam nie przeszkadza, ale nie chcę żeby było zawalone wszystkim. :)
      ~Tatsi

      Usuń
    2. Pamiętaj droga Patisiu, że do mnie przychodzisz -,-' Ojojo, kurde kolor oczu można se pomylić :P. Oj z Wiką też tak było i NIKT się nie czepiał -,-'.

      Usuń