Kiedy przeczytałam końcówkę listu myślałam, że mnie szlag trafi. Coraz więcej pytań, na które nie mogę odpowiedzieć. Teraz wszystko się zlewa. Wszystko ma ze sobą jakieś powiązanie, ale nie wiem jakie.
Dean to QS!? Podał fałszywe nazwisko, czy co? A może się pod kogoś podszywa po prostu... Ale po co!?
Automatycznie zrobiło mi się gorąco. Trochę z gniewu, trochę przez to, że usłyszałam jakieś kroki. Wzdrygnęłam się. Nie czekając długo, szybko odłożyłam notes tak jak go zastałam i podbiegłam do drzwi. Pospiesznie kroczyłam środkiem korytarza. Nagle zauważyłam, że z naprzeciwka idą dwie roześmiane osoby. Fred i George wyglądali jakby coś przeskrobali. Wtem usłyszałam jakiś huk, a następnie rozgniewany głos Filch'a. Weasley'owie jeszcze bardziej zaczęli się śmiać. Tak, widać, że to ich sprawka. Chwilę później dało się słyszeć coraz głośniejsze kroki i jakieś niewyraźne przekleństwa woźnego. Bliźniacy zerwali się i zaczęli biec... Na mnie! Niewiele myśląc złapali mnie pod ramiona z obu stron i taszczyli mnie truchtem w przeciwną stronę niż chciałam iść. W sumie to mi to wisi, bo znając Filch'a to i mnie by oskarżył. W końcu odwróciłam się i biegłam, że tak powiem, o własnych siłach.
-Coście znowu zrobili!?- Zapytałam uśmiechnięta.
-Wysadziliśmy schowek Filch'a! - Prychnął George.
Zaśmiałam się tylko. Przebiegaliśmy właśnie obok rozgałęzienia korytarza. Stała tam Rose, która jednym sprawnym ruchem wciągnęła chłopaka do korytarza obok. Zostałam więc z Fredem.
-Ale farciarz! -Powiedział młodszy Weasley z uśmiechem. Jednak nagle szybko wyhamował i stanął jak wryty. Przed nami bowiem stał Severus z jak zwykle poważną miną.
-Proszę, proszę -powiedział chłodno.- Panno Salvador i panie Weasley, zapraszam jutro na wpół do siódmej na szlaban. Jeszcze nie wiem co zrobiliście, ale do jutra się dowiem -dokończył beznamiętnie i odwrócił się z zamiarem odejścia.
-Ale ja... -zaczęłam. Nauczyciel jednak nie zareagował. Zrozumiałam, że bez sensu drzeć się za tym uparciuchem, jak i tak mnie nie słucha. Kiedy spojrzałam na rudzielca zauważyłam, że japa mu się cieczy. Zdzieliłam go po brzuchu.- I co zęby suszysz!? -Zapytałam zła.- To przez ciebie!
Fred nic sobie jednak z tego nie zrobił. Mało tego! Jeszcze bardziej się roześmiał. Przewróciłam oczami. Rudy odprowadził mnie na dół, a ja się z nim pożegnałam i weszłam do Pokoju Wspólnego.
-Tina -zwrócił się do mnie Cedric.- W sobotę trening -powiadomił mnie kapitan drużyny. Ja tylko pokiwałam głową i rzuciłam się na fotel.
Był już następny dzień, a ja gnałam jak głupia żeby zdążyć na szlaban. Dziewczyny zagadały mnie w dormitorium i zapomniałam całkowicie o karze. Niestety teraz liczyłam tylko minuty spóźnienia. Zbiegłam do podziemi Hogwartu. O mało się przy tym nie połamałam, ale gnałam dalej jak głupia. W końcu natrafiłam na odpowiednie drzwi. Pchnęłam wrota i wparowałam do "siedziby" Snape'a. Ujrzałam tam rudą czuprynę, która siedziała na jednym z krzeseł. Za biurkiem, stojącym na środku ciemnego pomieszczenia, siedział starszy mężczyzna w czarnych, długich do brody włosach. Wszyscy nazywali go Tłustowłosy. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jednak chwilę później doszedł do mnie oschły głos Severusa:
-Widzę, że panna Salvador zaszczyciła nas swą obecnością.
-Przepraszam za spóźnienie- mruknęłam i usiadłam na krześle obok Freda.
-Chyba nie muszę wam mówić, że wasze zachowanie było niedorzeczne. Mam nadzieję, że o tym wiecie, bo nie mam chęci wam o tym rozprawki pisać. Jestem tylko zaskoczony, że pan Weasley wykonał ten czyn w towarzystwie panny Salvador niźli ze swoim bratem- powiedział Sev w sumie to do siebie.
Fred uśmiechnął się pod nosem. Ja z kolei się oburzyłam.
-Ale to nie... -zaczęłam, lecz nauczyciel obdarzył mnie surowym wzrokiem. Fuknęłam ze złości. Skrzyżowałam ręce na piersiach i zsunęłam się lekko w dół na krześle.
-Nie mam dziś nic nadzwyczajnego do wykonania, więc posiedzimy sobie tu z 2 godziny -powiedział i usiadł za biurkiem.- W ciszy -dodał z naciskiem, mierząc nas wzrokiem.
Westchnęłam głośno i spojrzałam w górę. Uśmieszek z twarzy Freda nie schodził. Kurde! To nie fair! Kibluję tu za jego brata, którego uratowała jego dziewczyna. Jednak najbardziej drażniło mnie to, że Gryffon nic nie powiedział w mojej obronie. Tylko się śmiał. A to kanalia..
Jakoś przebębniłam te 2 godziny, wgapiając się to w ścianę, to w sufit. Opiekun domu węża w końcu nas wypuścił. Poszłam w milczeniu do Pokoju Wspólnego Puchonów. Podczas drogi towarzyszył mi Freddie. Nagle za naszymi plecami pojawił się drugi z bliźniaków -George. Wepchał się między nas i zawiesił nam ręca na ramiona.
-I jak tam na karze papużki? -Zaśmiał się starszy z braci.
-Weź wyjdź -mruknęłam, strzepując jego rękę.
-Ty skunksie! Jak mogłeś!? -Powiedział z uśmiechem Fred.
-Nie do mnie z pretensjami! Won do Rose! Ona mnie uratowała -oznajmił z satysfakcją.
Prychnęłam tylko. Byliśmy już pod obrazem, za którym krył się Pokój Wspólny Hufflepuff'u. Wypowiedziałam hasło, a obraz zaczął się przesuwać.
-Dobranoc -usłyszałam głos George'a.
-Widzimy się jutro o 18.30 tak?- Zaśmiał się Fred.
Odwróciłam się do nich twarzą i uśmiechnęłam się sztucznie.
-No jaha! Już się kurna doczekać nie mogę!- Powiedziałam i chwilę później uśmiech z mojej twarzy zszedł. Oni się zaśmiali.
-Oj Tatsi, Tatsi -powiedział Fred na odchodne.
*Dwa dni później*
Jest poniedziałek i na dziś planowany był wypad do wioski Hogsmeade. Ucieszyłam się z tego powodu, bo bardzo lubiłam tam chodzić. Ruszyliśmy więc "zwartą" grupą spod Dziedzińca Głównego. Szłam w parze z Suzan. Za nami wlekła się Hermiona z Ronem, którzy zaczęli coś ze sobą ostatnio kręcić. Przed nami szła Rose wraz z Carmen. Zacne towarzystwo. Jedynie Harry'ego nie było, gdyż nie miał mu kto podpisać zgody. Biedaczyna. Zawsze mu współczułam z tego powodu.
Dotarliśmy do wioski. Tam z góry dostaliśmy ograniczoną ilość czasu i rozeszliśmy się. Latałam z Suzan po sklepach i sklepikach. W końcu przyjaciółka zaproponowała, żebyśmy odpoczęły w jakimś barze. Poparłam ten pomysł i wybrałyśmy się do najbliższej knajpki. Podeszłam do lady.
-Poproszę piwo kremowe -dostałam w ramię od Su.- To znaczy dwa! Dwa piwa kremowe -poprawiłam się.
Barman uśmiechnął się pod nosem i napełnił dwie szklanki. Dałam odpowiednią ilość galeonów i zajęłam wraz z przyjaciółką miejsce przy stoliku czteroosobowym. Zaczęłyśmy rozmawiać o różnych pierdołach. Nagle przysiadł się do nas Neville. Uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Cześć -powiedziałam.
-Hej -odpowiedział trochę nieśmiało.- Ej, słuchaj... -zaczął niepewnie.- Nie wiem czy wiesz, ale... Ja... Się w tobie zakochałem -mruknął i szybko odszedł.
Z Suzan popatrzyłyśmy po sobie zszokowane. Obejrzałyśmy się za Gryffonem, a ten podszedł zmulony do grupki chłopaków co prawie pękali ze śmiechu.
-To było głupie! Jak ja ci zaraz strzelę wyzwanie to cały Hogwart będzie się z ciebie nabijał! -Doszedł do mnie głos Neville'a.
-Grają w prawda czy wyzwanie -poinformowała Su i napiła się piwa.
Zaśmiałam się tylko i upiłam trochę płynu z kufla. Posiedziałyśmy tam jeszcze jakiś czas. W końcu zgarnęłyśmy 'tobołki' i wyszłyśmy z baru. Na zewnątrz od razu natrafiłyśmy na Carmen i Rose. Dołączyłyśmy do roześmianych koleżanek i razem w czwórkę przemierzałyśmy wioskę. Nagle wśród tłumu rzuciła mi się na oczy osoba, której wolałabym już nigdy w życiu nie widywać. Był to bardzo dobrze mi znany brunet o zielonych oczach. Na moje nieszczęście wysportowany chłopak o rok ode mnie starszy musiał mnie zauważyć. Uśmiechnął się szarmancko i podszedł do mnie. Dziewczyny spojrzały na niego pytająco. Ja natomiast patrzyłam na niego z gniewem. No nie czarujmy się, nie znoszę dziada.
-Witaj -powiedział melodyjnym. To chyba ten ton denerwował mnie w nim najbardziej.
-Czego chcesz, Liam? -Zapytałam sucho.
-Przywitać się. Co innego, skarbie? -Odpowiedział obejmując mnie w pasie. Przyciągnął mnie mocno do siebie i spojrzał prosto w oczy.
-Odpiernicz się, szujo! -Krzyknęłam i odepchnęłam bruneta od siebie najmocniej jak potrafiłam.
-Tina, kotku. Dlaczego jesteś taka oschła? -Uśmiechnął się chamsko i znów się do mnie przysunął. Zaczął głaskać moją rękę.
-Dobra. Nie wiem kim ty jesteś i skąd się znacie, ale jak się zaraz stąd nie ulotnisz to zęby z chodnika będziesz zbierał -powiedziała Carmen stając obok nas. Jednak wtrącić się pomiędzy mnie, a Liam'a nie dała rady, gdyż dzieliły mnie od chłopaka centymetry. Brunet jednak zignorował Gryffonkę. Położył dłoń na moim lewym biodrze i uśmiechnął się znacząco. To wezbrało u mnie kolejną falę gniewu. Tylka on, ja i Suzan wiedzieliśmy o co chodzi. Oburzona strzepałam jego dłoń.
-Jak tam blizna? -Zapytał podstępnie.
Złość aż ze mnie kipiała. Przez wspomnienia łzy napłynęły mi do oczu. Uderzyłam bruneta w twarz z otwartej ręki. Dziewczyny otworzyły buzię ze zdziwienia. To było dość mocne uderzenie, bo głowa chłopaka aż odskoczyła na bok, a moja dłoń piekła. Nie dałam jednak po sobie tego poznać.
-Nie denerwuj mnie, bo kończą mi się miejsca gdzie mogę chować trupy -bąknęłam widząc jego zszokowaną minę. Odwróciłam się szybko i zamaszystym krokiem ruszyłam w jeszcze nieznanym mi kierunku. Suzan podbiegła do mnie. Dokładnie wiedziała kim on jest i co mi zrobił.
-Wszystko w porządku? -Zapytała widząc moją minę.
-Widziałaś tu gdzieś może jakąś cukiernię? -Zmieniłam temat. Nie chciałam o tym teraz rozmawiać. Spostrzegłam, że Su chciała coś jeszcze powiedzieć. Nie dałam jej jednak na to czasu, gdyż zauważyłam cukiernię. Podbiegłam więc do różowych drzwi i wparowałam do środka. Weszłam powoli do środka oglądając się dookoła.
-Dzień dobry -powiedziałam z bladym uśmiechem.
-Witaj cukiereczku. Czego sobie życzysz? -Zapytała kobieta za ladą słodkim tonem.
Ja jednak już wiedziałam czego chce. Tradycyjnie...
-Nutellę poproszę -powiedziałam z radością 5-cio latki..
Sprzedawczyni uśmiechnęła się i podała słoik. Wypowiedziała sumę, którą byłam jej winna za czekoladę i zapłaciłam. Wychodząc z cukierni powiedziałam do widzenia i zamknęłam za sobą drzwi. W biegu otworzyłam słoik i usiadłam na najbliższej ławeczce. Zaczęłam wpierniczać Nutellę. Nagle zauważyłam, że w moją stronę zmierza Suzan. Przyjaciółka usiadła obok mnie i poczęstowała się czekoladą.
-Żyjesz? -Zapytała z troską.
-Tak -odpowiedziałam stanowczo.
-No proszę cię! -Westchnęła i popatrzyła na mnie z powagą.- Przecież widzę. A poza tym wiem jak ta kanalia na ciebie działa. Zawsze żresz Nutellę -podniosła moją rękę ze słoikiem. Westchnęłam zrezygnowana.
-Nie chcę mu dawać tej satysfakcji -mruknęłam.- Muszę jakoś odreagować.
-No, a dupa rośnie -zaśmiała się Su.- Chodź. Odreagujesz w dormitorium. Zaraz pani Sprout będzie nas szukać.
I słusznie, bo grupa uczniów zaczęła się już zbierać. Dołączyłyśmy do nich i ruszyliśmy w stronę Hogwartu.
W szkole rozproszyliśmy się i każdy poszedł do swoich Pokoi Wspólnych. Tam rozpoczęły się radosne rozmowy jak mniemam. Sama bowiem usiadłam wśród Puchonów i zaczęłam rozmawiać z przyjaciółmi na różne tematy.
-Tatia? -Zaczął nieśmiało Rich.
-Słucham? -Powiedziałam odprężona. Już zdążyłam zapomnieć o tym kogo spotkałam w Hogsmeade.
-Nie chcę cię straszyć, czy coś, ale zauważyłem, że w Hogsmeade ktoś ci się przyglądał... I to bardzo -powiedział cicho Puchon.
Lekko się zaniepokoiłam. Usiadłam prosto jak struna.
-Ale jesteś pewien, że mi?
-Tak. Jakaś kobieta wgapiała się w ciebie. Na oko miała z jakieś 30 lat -dodał chłopak.
W połowie pomieszczenia zapadła cisza. Wszyscy wokół mnie patrzyli się na mnie jak na hipogryfa. Jakoś nie podejrzewałam kto to mógł być. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
-Nie obchodzi mnie to -powiedziałam obojętnie, sięgając po Nutellę.
*perspektywa Dean'a Thomson'a*
Wyślizgnąłem się na zewnątrz pod nieuwagą innych. Zacząłem ostrożnie kroczyć przed siebie.
-Quercy, ty popaprańcu! Co ty do licha robisz!? -Usłyszałem roześmiany głos kobiety. Był to bardzo znajomy mi głos.
Odwróciłem się i ujrzałem to czego się właśnie spodziewałem. Przede mną stała dość wysoka kobieta. Wzrostu dodawały jej czerwone szpilki, które miała na sobie. Ubrana była w ciemne rurki i czerwony płaszcz z granatowymi guzikami. Wyżej krótkie, czarne włosy, które świetnie komponowały się z jej sercowatą twarzą. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha i podszedłem do niej. Spotkaliśmy się w miłym uścisku.
-Mówiłem ci żebyś nie przyjeżdżała -mruknąłem jej w ramię.
-Sratatata. Ty wiesz, że ja na dupie nie usiedzę -powiedziała odrywając się ode mnie. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale nie było mi widocznie dane. Znała mnie za dobrze.- A co do Ian'a to to jest skończona sierota. Nie znalazłby hipogryfa na pustym polu!
-Stephenie, nie powinniśmy go lekceważyć -powiedziałem na poważnie.
-Oj tam -westchnęła i zaczęła mi się przyglądać.- No, no! W końcu jakaś przystojna mordka! -Zaśmiała się klepiąc mnie po policzku.
-No, nie najgorzej -usłyszałem męski głos gdzieś w ciemności.
Zauważyłem jakiś ruch za plecami Stephenie. Nagle zacząłem rozpoznawać kontury. Nigdy w życiu bym się nie przypuszczał, że ta kanalia ujrzy światło dzienne... Pomijając to, że mamy noc. Mężczyzna stanął przede mną.
-Wyładniałeś -mruknął z szarmanckim uśmiechem.
______________________________________________________________
Mam nadzieję, że mnie nie zjecie za tę końcówkę. :D
Już powoli zaczyna się wszystko układać w jedną całość. Tak, jeszcze Tatia musi się jakoś tego wszystkiego dowiedzieć... :D
Proszę o komentarze i pozdrawiam :*
~Tatsi
Zacnie milordzie :3. Ach ta ja ^^ mam wyczucie czasu <3. George <3. Nie ma to jak rozwalić kanciapę woźnego, bo to bliźniacy xD. Tylko dlaczego Fred, cały czas szczerzył mordę :D. Hah tak wyjęte z kontekstu wyznanie Neville'a są dziwnee xD. Bla, bla, bla. Liam... ten trzy kropek wyraża więcej niż tysiąc słów. Zrobił jej bliznę ?! Ale dlaczego ? Kobieta wgapiająca się w Tatię nie była przypadkiem Stephanie ? Nutella ... tylko skąd w świece magicznym Nutella. No i nie zapominając o Quercy'm ? Chińszczyzna xD. Kim do jasnej ciasnej jest Ian ? A tą osobą był... Barty xD.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weeny ;D.
Zacznijmy od tego, że przeurocza kara u Snape'a. Nie ma to jak gapić się w sufit i ścianę. A co do Rose to ratuję, George'a z opresji, jakie to urocze *w*. Heheheh przesłodziutka wypowiedź Neville'a która rozwaliła mnie na łopatki, no bo to Neville. Ale ja nadal nie wiem do kogo on się zwracał. To nie było jednoznacznie wyjaśnione. Co do powrotu Liam'a to się nie dziwię. Znam mniej więcej jego historię, więc niewieloma rzeczami możesz mnie zaskoczyć w tym aspekcie. Nutella leczy złamane serce. Jakoś tego Dean'a nie lubiłam od początku i nadal nie lubię. Przeurocza rozmowa z Stephanie i "ciekawe" co będzie na końcu *u*.
OdpowiedzUsuńKocham, pozdrawiam i ponaglam.
~Black
Super rozdział! twoje teksty mnie rozwalają xD
OdpowiedzUsuń"Jeszcze nie wiem co zrobiliście, ale do jutra się dowiem" Snape rozbraja xd
"Nie denerwuj mnie, bo kończą mi się miejsca gdzie mogę chować trupy" to muszę zapisać normalnie! przydatna formułka ;D
Nie wiem co kręcisz z tym jej bratem, z nauczycielem OPCM-u, tajemniczym QS, ale zamierzam się dowiedzieć, choćbym miała siedzieć przed kompem cała noc i czytać twoje wspaniałe wypocinki ;P