-Skąd pan wiedział, że boję się pająków? -Zapytałam prosto z mostu. Bez żadnego "dzień dobry", ani innych pierdół. No bądźmy szczerzy: nie lubię patafiana!
-Z reguły dziewczyny się ich lękają -powiedział sztywno.
-"Z reguły"? Jest pan niemiły -skrzyżowałam ręce na piersiach.
-I nieomylny. Wystraszyłaś się? Tak. To raczej ty jesteś niemiła. Pamiętasz co powiedziałaś, gdy kazałem ci wracać, Salvador?
-Pamiętam. Pamiętam również, że o mało serce mi nie wyskoczyło! Poza tym ostatnio nie panuję nad gniewem -odpowiedziałam z wyrzutem.- A tak w ogóle ... Nie będę z panem o tym rozmawiać! -Powiedziałam trochę piskliwym głosem i pospiesznie odeszłam.
Dziwak, pomyślałam i ruszyłam do biblioteki. Chciałam się odprężyć. W owym pomieszczeniu wybrałam jakąś książkę i usiadłam przy stole. Zaczęłam czytać. Nagle ktoś mi mignął przed oczami. Ujrzałam ciemne dżinsy, szarą podkoszulkę, a wyżej prawie biały łeb.
-Znowu? -Spytałam, a chłopak się odwrócił.
-Szukam czegoś fajnego do poczytania, a co? Przeszkadza ci to, Salvador? -Zapytał ironicznie, uśmiechając się głupio.
Westchnęłam tylko. Nie miałam już wprost siły na użeranie się z tymi ludźmi!
-Ty chyba jednak też powinnaś czegoś poszukać -zaproponował Draco.
-Jak byś nie zauważył, ślepa kozo, to mam książkę przed nosem! -Wskazałam na otwartą księgę.
Malfoy podniósł ją i odczytał tytuł.
-"Jak poskromić trolla górskiego"? Chyba jednak powinnaś poszukać czegoś innego -zaśmiał się.
Również spojrzałam na okładkę. Westchnęłam znowu.
-Sięgnęłam po pierwsze lepsze ...-wytłumaczyłam.
-Tak. Jasne. A do poduszki co czytasz? "Smoki od A do Z"?
-Malfoy.. Proszę... Nie mam nastroju... Poza tym, potrafię wybrać dobra książkę.
-Czyżby? -Zaciekawił się blondyn.
-Oczywiście. O Williamie Szekspirze zapewne nie słyszałeś.
-O kim? -Zdziwił się.
-No właśnie. To jest dopiero klasyk!
-Chyba dla mugoli -zakpił.
-Nie obrażaj -zagroziłam.
Nastała chwila ciszy. Draco przyglądał mi się przez chwilę.
-Masz tą książkę przy sobie? -Zapytał w końcu.
-Mam.
-A pożyczysz kiedyś? -Spytał z szarmanckim uśmieszkiem.
-Klasyk dla mugoli. Nie spodoba ci się -uśmiechnęłam się chytrze i odeszłam.
Kurczaki! Gdzie nie pójdę, ktoś musi mi przeszkodzić. Wpadłam z nadzieją do Pokoju Wspólnego Puchonów. Nikogo tam nie było. Dobrze. Skierowałam się do dormitorium. Tam wytargałam z walizki moją ulubioną książkę, zatytułowaną "Romeo i Julia". Przez Malfoy'a mnie na nią naszło... Wróciłam z nią do Pokoju Wspólnego. Wpakowałam się na fotel przed kominkiem i zaczęłam czytać. W końcu święty spokój, pomyślałam. Siedziałam tak i zagłębiałam w lekturę. Kiedy byłam już na ostatniej stronie do Pokoju wparowali rozdarci Puchoni. O dziwo na czele owej pielgrzymki darli się bliźniacy. Na wstępie pierdyknęli małe fajerwerki. Podskoczyłam na fotelu, przestraszona. Cała ta hołota wpakowała się na fotele, niektórzy podpierali ściany, kilkoro uczniów siadało na ziemi lub na stole. Na środku pomieszczenia stanął George wraz z Fredem. Gdzieś w tłumie ujrzałam Rose i Carmen. Wszyscy byli roześmiani i rozmawiali żywo.
-Doszły nas słuchy, że macie nowych graczy -zaczął Fred, a wszyscy zwrócili na rudzielców uwagę.
-Słyszeliśmy też, że zamierzacie świętować! -Dodał George.
-Bez nas!? -Powiedzieli równocześnie i zza pleców wyjęli po jednej buteleczce Whisky. Widać, że Weasley'owie.
Rozległy się wycia i brawa. No ba. Jest ognista, jest impreza! Ktoś wyrwał mi książkę z rąk i rzucił za plecy. Zmierzyłam Puchona morderczym wzrokiem. On jednak nie patrzył mi w oczy. Zamiast tego złapał mnie za rękę i zatargał na środek pomieszczenia. Stali tam już inni nowi gracze drużyny Hufflepuff'u. Już wiem co się święci... Oto bowiem jedna z mini tradycji puchońskich: witanie nowych graczy. Co roku było co innego. Już się boję co tym razem Cedric wymyślił... Zaczęło się jak zwykle, czyli podstawili nam pod nos szklaneczki z Whisky. Mieliśmy ją oczywiście wypić. Szczerze powiedziawszy to jeszcze nigdy nie piłam alkoholu... Widziałam, jak Seba, Emily i Ric wypili bez trudu. A ja? Ja stałam ze szklanką w ręku i się wahałam. Rozległy się skandowania:
-Pij! Pij! Pij!
Wzruszyłam ramionami i przechyliłam szklankę, wlewając napój do swoich ust. Odgłos braw wypełnił cały Pokój Wspólny. Nie było takie najgorsze. W sumie... Po pewnej chwili zaczęło mi smakować. Przyjemne uczucie, kiedy owy napój rozlewa się w gardle. Ktoś poklepał mnie po plecach. Z japońskim zapłonem zauważyłam, że to była Su. Cedric, który wymyślał "wyzwania", czyli drugą część zabawy, wyszedł na środek pomieszczenia.
-Jak wiecie, co roku urządzamy takie cyrki, aby przywitać nowych graczy. Whisky już była, więc przechodzimy do drugiej części -Diggory uśmiechnął się chytrze.- Tym razem każdy z was, nowicjusze, musi pocałować kogoś w tym pomieszczeniu! -Rozległy się śmiechy. Z mojej twarzy natomiast zszedł cały kolor.- Ostrzegam jednak, że musi to być osoba przeciwnej płci -zagroził palcem po czym znów uśmiechnął się od ucha do ucha.
Rozległy si brawa. Matko z córką.... Już nie chcę być w tej drużynie! Kogo? Kogo mam pocałować? Wiedziałam, że muszę to zrobić. Tradycja każe i te inne duperele. Ale kogo mam wybrać? Jest jedna osoba w tym pomieszczenia, którą chciałabym obdarzyć tym gestem, ale cholernie się wstydziłam... Ric wybrał Hannę Abbott, Emily Justyna Flinch'a-Fletchley'a ,a Seba cmoknął Suzan. Przyszło mi jednak coś do głowy. Podeszłam do Cedric'a i zarzuciłam mu ręce na szyję. Zbliżałam swoją twarz do jego i lekko musnęłam wargi Puchona. Zdziwiony Diggory aż usiadł z wrażenia. Zaczęłam chichotać. Suzan podbiegła do mnie.
-Dlaczego akurat on? -Zdziwiła się przyjaciółka. Zapewne była pewna, że podejdę do Weasley'a.
-Dlatego, że od tamtego roku się we mnie podkochuje -uśmiechnęłam się do Su chytrze. Niebieskooka też była w niezłym szoku. Zostawiłam ją z otwartą buzią. Podeszłam do Carmi i Rose.- A wy co tu robicie? -Zapytałam rozbawiona.
W tym samym momencie rozległa się muzyka. Wiele osób zaczęło tańczyć. Puchoni - potrafią cieszyć się z byle gówna...
-Dostałyśmy cynk, że ognista będzie! -Zaśmiała się Black.
Uśmiechnęłam się do dziewczyn i już miałam odchodzić, ale Weasley'owie podeszli do nas. George wtulił się Rose, a Fred oparł się łokciem o głowę Carmen, która po chwili trzepnęła rudzielca przez głowę.
-Dlaczego przekonywaliście mnie żebym doszła do drużyny? -Zapytałam, bo wcześniej jakoś nie było okazji.
-Żebyśmy mieli komu bęcki spuszczać! -Zaśmiał się starszy bliźniak.
-A tak na poważnie?
-A... Nieważne... -powiedział szybko Fred i zwinął się z bratem. Chwilę później nie było ich widać pośród tłumu.
-WTF... -szepnęłam.
Ognista lała się litrami, wielu uczniów tańczyło. Wśród nich byłam ja. Widocznie Whisky źle na mnie działała, bo już po kilku szklaneczkach wlazłam na stół. Zaczęłam tańczyć jak połamana. Na trzeźwo to bym nigdy tego nie zrobiła, ale teraz świetnie się bawiłam. Chwilę później dołączyła do mnie Carmen. Nie wiedzieć dlaczego zaczęłyśmy tańczyć macarenę. Nagle potknęłam się i zleciałam ze stołu. Mocno gruchotnęłam o ziemię. Ludzie wokół mnie zamarli i tylko spojrzeli na mnie. A ja? Ja zaczęłam się śmiać jak idiotka. Wstałam i rozglądnęłam się dookoła. Obok stał Fred. Rudzielec złapał mnie w talii i zaczął kroczyć w stronę mojego dormitorium.
-Tej pani już dziękujemy -powiedział kiedy chciałam wyrwać się z jego dotyku. Ale dlaczego? W sumie to było mi w jego objęciach bardzo dobrze.- Który masz pokój?
-Aaaa... Nie wiem. 5, albo 15... -mamrotałam roześmiana.
Weasley tylko westchnął. Nie wiem jak, ale trafił do odpowiedniego dormitorium. Położył mnie na łóżku.
-To nie moje -bąknęłam.- Tu śpi Bree. Tam jest moje wyrko -wskazałam na odpowiednie łóżko.
Fred tylko się zaśmiał i wziął mnie na ręce.
-Jak miło... -mruknęłam i wtuliłam się w rudzielca. Chłopak delikatnie położył mnie na miękkiej pościeli. Ściągnął mi balerinki i szczelnie przykrył kołdrą. Już miał odchodzić, ale złapałam go za nadgarstek.
-Nie idź jeszcze.
Przekręciłam się na plecy. Fred uśmiechnął się i położył obok mnie. Podłożył sobie ręce pod głowę i zerkał na sufit.
-Śmiesznie wyglądałaś na tym stole -stwierdził.
-Wiem -mruknęłam i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Zamknęłam oczy.
-Co ja? Poduszka? -Zaśmiał się. Chwilę później jednak poczułam jego dłoń na moich plecach. Uśmiechnęłam się. Było mi tak dobrze...- Śpij -polecił i pocałował mnie w czoło. Wstał i podłożył mi pod głowę poduszkę. Nie musiał dwa razy powtarzać. Od razu mnie zmogło.
Obudziłam się z bólem głowy. Kiedy rozejrzałam się po dormitorium okazało się, że nikogo tam nie było. Spojrzałam na zegarek. Cholera! Śniadanie! Zerwałam się jak na komendę i dorwałam się do szafy. Wytargałam z niej krótkie spodenki, czarną poduszkę na ramiączkach z dość dużym dekoltem oraz pomarańczową koszulę w kratę. Wleciałam do łazienki i tam przebrałam się w wybrane ciuchy. Na nogi naciągnęłam różowe trampki za kostkę, a włosy zgarnęłam w koka. Pociągnęłam rzęsy tuszem i wyleciałam z dormitorium. W biegu mój misternie zrobiony kok się rozwalił, ale to nawet dobrze, gdyż lepiej się to wtedy wszystko komponowało. Wyhamowałam dopiero w progu Wielkiej Sali. Kurwa! Nie te buty! Wypierniczyłam się na wstępie. Słychać było liczne śmiechy. Szczerze mówiąc to koło tyłka mi to latało. Też zaczęłam się śmiać. Podniosłam się, otrzepałam i wparowałam do Sali. Przechodząc obok stołu Puchonów ciągle słyszałam:
-Cześć Tatia! Fajnie wyglądasz! Wymiatałaś wczoraj. Kiedy następna popijawa?
Zaśmiałam się na te komentarze. Trochę mnie dziwiły, ale ze spokojem zasiadłam obok Suzan. Nagle sowy zaczęły latać z pocztą. Jedna z nich rzuciła mi coś płaskiego i prostokątnego przed oczy. Rozpakowałam to i okazało się, że jest to plakietka na drzwi z napisem:
"SZALONA IMPREZOWICZKA"
Obok napisu widniała dziewczyna z butelką po Whisky. Miała blond włosy jak ja i brązowe oczy jak moje. Rozejrzałam się po Sali. Po mimice rozpoznałam, że ten "prezent" był od Freda.
-Kurde! Nic nie pamiętam! Była aż taka jazda? -Zapytałam Suzan. Ona zaczęła się śmiać.
-Nawet gorzej -wtrącił się Cedric.
-Matko z córką... -przywaliłam łbem o blat stołu, załamana.
-Nie matkuj mi tu! -Powiedziała Hanna.- Byłaś świetna!
-No może poza tym, że oddałaś komuś swoją podkoszulkę mówiąc, że jest wolny -dopowiedział George, który wraz ze swoją kopią pojawił się za moimi plecami.
-CO!? -Od razu podniosłam głowę. Zrobiło mi się gorąco. On zaczął się śmiać.
-Żartuję -uspokoił mnie rudy.
-Ale już chciałaś tam odwalać striptiz -dodał drugi rudzielec.
-Na następny raz z dala ode mnie z Whisky -ostrzegłam.
-Człowiek impreza! -Powiedzieli równocześnie Weasley'owie i odeszli od puchońskiego stołu.
-Spokojnie. Mecz szykuje się na początku października -odezwał się Cedric.- Jak zwyciężymy to znów będzie fiesta.
-Musimy to przegrać -obiecałam sobie, sięgając po żółty ser.
______________________________________________________________
Podoba mi się ta notka *U*
A wam? Czekam na opinie :*
~Tatsi
Ehehehhe. Kocham tytuł jak i samą Ognistą. Freddie ten uroczy debil... Moja kochana podusia. :3 No i oczywiście nie ma to jak macarena na stole po pijaku. *w* Moje marzenie. Draco czytać mugolskie "dzieło" ?! ... Mam się śmiać teraz czy poczekać do poniedziałku ?! :3
OdpowiedzUsuńKocham, pozdrawiam i ponaglam !!
Haaahah chyba mi odbija, co jest na domiar bardzo prawdopodobne, ale przy tym rozdziale ziałam się tak, że mnie brzuch rozbolał <3 <3. Tylko ty tak umiesz ^^. No więc zaczynając początku patafian ciekawe kto tak mawia ^^ jestem z cb dumna <3 hahah no przecież to co kiedy zakładamu fan club Williama Szekspira ?? xD seba xD taa ach pamiętam "co wy macie do sebastiana" xD bezcenne <3. No i imprezka. Czyli Ognista + Tatia = mega głupawka <3 dobre, dobre. Heh Cedric ^^. Nie no imprezka pierwsza klasa, a człowiek impreza wymiata of course. Ach ta podusia <3 Mieć taką w domu ^^. Chodź wolałabym tego drugiego bliźniaka xD. Co tam jeszcze było... a właśnie ... a niech Cię coś zje ! O co chodzi ?!
OdpowiedzUsuń"-Żebyśmy mieli komu bęcki spuszczać! -Zaśmiał się starszy bliźniak.
-A tak na poważnie?
-A... Nieważne... -powiedział szybko Fred i zwinął się z bratem. Chwilę później nie było ich widać pośród tłumu.
-WTF... -szepnęłam." <- no właśnie WTF, albo raczej WTH. Jak nieważne jak ważne... teraz o co im chodziło ? Co siedzi w tej twojej porąbanej czaszce ? No ej !! No dobra dalej i ach ta końcówka <3 "-Musimy to przegrać -obiecałam sobie, sięgając po żółty ser." <- żółty ser ;D.
Ogólnie rozdział jak zawsze ^^. czyli fajny. Kocham, ponaglam, weny i pozdrawiam ! A tak odnosząc się do komentarza Patrycji:
Patrycja Kli mówić, Kli jeść ;) -> "Draco czytać" :D.
Ach ta poprawna polszczyzna się szerzy :D.
Jeżeli chodzi o tą akcję z bliźniakami to dowiecie się tego jak wymyślę o co chodzi :D
OdpowiedzUsuńTak napisałam .... Trzeba teraz przyczynę wykombinować ;)
~Tatsi
jak na razie to według mnie najlepszy z rozdziałów! Fredzio wymiata ;3 zaczynam lubić bliźniaków jeszcze bardziej niż wcześniej (o ile to wgl możliwe xD). Tak słodko jak razem w tym łóżeczku leżeli... ehh. dobra koniec z tymi sentymentami. Czytam dalej ;*
OdpowiedzUsuń