Lekko zmieszana odsunęłam jego
dłoń. Zasunęłam podkoszulkę, by zakryć bliznę i odsunęłam się od Draco. Ten
jednak patrzył na mnie przerażony. Widział moją niechęć co do tego
wspomnienia więc na jego twarzy zagościł jeszcze większy strach. Chciałam
odejść, ale tleniony złapał mnie za dłoń i spojrzał mi w oczy.
-Mi możesz powiedzieć –zapewnił.
Westchnęłam zrezygnowana.
-Miałam kiedyś chłopaka…
-Przede mną –dodał z uśmiechem.
Spojrzałam jednak na niego spod byka więc
się przymknął.- Mów dalej.. –mruknął.
-On… Był naprawdę fajnym chłopakiem, ale… Do czasu… -urwałam,
żeby wziąć oddech. Draco widząc moje zdenerwowanie położył dłoń na moim prawym
biodrze, by mnie pokrzepić.- Od czasu, gdy mnie po raz pierwszy uderzył już nie
było tak samo.
-U-uderzył? –Wydukał zdziwiony.
Pokiwałam jedynie głową, by to potwierdzić.
-Później to przytrafiło się
jeszcze kilka razy, aż w końcu powiedziałam, że to już przesada i postanowiłam
od niego odejść –znów urwałam. Zamknęłam oczy, przypominając sobie zajście w
moim domu, gdy TO się stało.
-Nie musisz kończyć –powiedział
Draco, widząc mój stan.
Pokręciłam jednak głową. Zaczęłam
więc skończę, pomyślałam i nabrałam powietrza w płuca.
-Któregoś dnia, robiąc herbatę
postanowiłam poważnie z nim porozmawiać. Oznajmiłam, że chcę od niego odejść…
Zdenerwował się… Ze złości złapał za nóż i wbił mi go powyżej biodra –ponownie urwałam.
Tym razem, żeby wytrzeć łzy, które gęsto spłynęły po policzkach.
Draco przytulił mnie mocno, a ja
natychmiast się w niego wtuliłam. Chłopak pocałował mnie w czoło i zaczął
gładzić moje włosy.
-Cicho, jestem przy tobie –wyszeptał,
gdy zaczęłam cicho szlochać.- Powiedz mi tylko jak ma n a imię to mu chyba nogi
z dupy powyrywam.
-Li-iam –załkałam chowając twarz w
jego klatkę piersiową.
Poczułam jak tleniony pokiwał
głową, a następnie położył dłonie na moich plecach. Brodę oparł o czubek mojej
głowy i zaczął się delikatnie bujać na boki. Chwilę tak staliśmy, aż się nie ogarnęłam.
W końcu odkleiłam się od Draco i
przetarłam wierzchem dłoni oczy. Tleniony wyczarował chusteczkę i podał mi ją. Zaśmiałam się słabo i złapałam za papier. Wytarłam oczy, idąc w stronę łóżka.
-Żyjesz? -Spytał Ślizgon.
-Tak -odpowiedziałam i zaczęłam naciągać kołdrę na cały materac.-Taka chwila słabości.
-Dziś możemy sobie pozwolić -zgodził się tleniony podchodząc.
Rzucił się na łóżko i podłożył sobie ręce pod głowę. Uśmiechnęłam się pod nosem i wpakowałam się też, żeby następnie ułożyć się obok Draco. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zamknęła oczy.
-Dobranoc -mruknął gładząc mnie po plecach.
-Branoc -odparłam sennym głosem.
Chwilę później usnęłam.
**Następnego dnia**
-Wstawaj -usłyszałam łagodny głos, jakby z oddali.
Otworzyłam oczy i ujrzałam Draco, który łypał na mnie z góry. Miał całkiem mokre włosy, a wokół pasa miał przywiązany biały ręcznik. Nachylił się nade mną i cmoknął mnie w czoło.
-Jaka miła pobudka -mruknęłam uśmiechając się.
**w tym samym czasie**
-Dobranoc -mruknął gładząc mnie po plecach.
-Branoc -odparłam sennym głosem.
Chwilę później usnęłam.
**Następnego dnia**
-Wstawaj -usłyszałam łagodny głos, jakby z oddali.
Otworzyłam oczy i ujrzałam Draco, który łypał na mnie z góry. Miał całkiem mokre włosy, a wokół pasa miał przywiązany biały ręcznik. Nachylił się nade mną i cmoknął mnie w czoło.
-Jaka miła pobudka -mruknęłam uśmiechając się.
-Wiem, a teraz wstawaj, bo cię zrzucę.
Posłuchałam jego rady i zwlekłam się z łóżka, przecierając
oczy. Rozejrzałam się dookoła. Złapałam za kosmetyczkę i pomaszerowałam do
łazienki. Delikatnie się pomalowałam, ułożyłam włosy w koka na środku głowy i
ubrałam się w luźne ubrania. Wylazłam z pomieszczenia o kiedy znalazłam się w
pokoju ujrzałam, że Draco (już ubrany) przegląda jakąś książkę. Z początku nie
zwróciłam na to uwagi, ale gdy spostrzegłam zieloną okładkę od razu rzuciłam
się w jego stronę. Wyrwałam chłopakowi zeszyt i szybko go zamknęłam.
-Czytałeś!? –Ryknęłam na pół pokoju.
-Nie! Tylko otworzyłem! –Zapewnił zakrywając się rękami.-
Nie bij… -jęknął.
Zaczęłam się śmiać. Podeszłam do łóżka i wepchnęłam
pamiętnik pod materac. Spojrzałam na Draco.
-Idziemy na śniadanie –zdecydowałam.
Ten pokiwał głową. Podszedł do mnie, złapał moją dłoń i
razem ruszyliśmy na dół. Skręciliśmy do kuchni, gdzie już siedział Quercy, a
Stephanie kucharzyła.
-Dzień dobry –mruknęłam podchodząc do krzesła brata.
-Dobry –wymamrotał Quer przecierając twarz.- Jak humor?
–Spytał patrząc na mnie.
-Świetny –odparłam i postanowiłam pomóc ciotce.
Wyjęłam bowiem talerze o rozłożyłam je na stole. Draco zaśmiał się tylko i wyjął różdżkę. Machnął nią i z szuflady wyskoczyły sztućce, które następnie grzecznie ułożyły się na stole. Chłopak uśmiechnął się do mnie chytrze. Machnęłam jedynie ręką i usiadłam obok brata. Draco również zajął miejsce i w tym samym momencie Steph odwróciła się z patelnią, na której parowała jajecznica. Rozłożyła ją na 4 talerze i usiadła na wolnym miejscu.
-Smacznego -powiedziała z uśmiechem, a wszyscy jej zawtórowaliśmy.
Przez chwilę słychać było tylko dźwięk sztućców. W końcu Quercy odezwał się:
-Draco, jutro wieczorem odstawię cię do Hogwartu.
Tleniony pokiwał tylko głową, a ja spojrzałam na niego tęsknie.
-Mamy jeszcze 2 dni! -Pokrzepił mnie, łapiąc moją dłoń.- Odnajdziemy Liama i pokiereszujemy mu jego mordkę.
Zaśmiałam się tylko i wróciłam do śniadania.
-Kogo odnajdziecie? Co mu zrobicie? -Wydyszał Quer, a Stephanie zachichotała,.
-Jej były... -Draco urwał, bo kopnęłam go pod stołem.
-Były miś. Nigdy go nie lubiłam. Znajdę i wypatroszę. Mniejsza dlaczego. Stare dzieje -powiedziałam szybko odkładając pusty talerz.- Draco, chodźmy szukać pluszowego Liama -dodałam łapiąc chłopaka za rękę.
Szarpnęłam go i pobiegłam na schody. Chwilę później byliśmy już na górze. Ten śmiał się jak idiota.
-Dlaczego im nie powiesz? -Spytał z uśmiechem, gdy wchodziliśmy do pokoju.
-Są Śmierciożercami. Quer zrobi wszystko by mnie chronić, a po Stephanie nie wiadomo czego się spodziewać.
-Wygodne... Ale jednak wolę, żebyś im powiedziała -stwierdził obejmując mnie w pasie.- W razie "W".
-Przemyślę to -odparłam z uśmiechem, a ten pocałował mnie w czoło.
*perspektywa Quercy'iego*
Zrobiłem wyjątek i postanowiłem być pomocny. Złapałem się za naczynia i zacząłem zmywać.
-Zachowujemy się jak mugole -zaśmiała się Steph, wycierając umyte przeze mnie talerze.
Uśmiechnąłem się pod nosem i kontynuowałem jakże mugolską czynność. Uśmiech jednak szybko zszedł mi z twarzy. Mroczny Znak na moim ramieniu zaczął piec. Stephanie upuściła talerz z bólu.
-Znowu? -Warknęła czarnowłosa.
-Tatia! -Zawołałem siostrę. Po chwili blondynka ukazała się na szczycie schodów.- Wzywają nas. Nie róbcie niczego głupiego -ostrzegłem ją.
Ta pokiwała głową i odwróciła się.
-Draco! Idź po zapałki! Zobaczymy jak szybko dom się pali! -Zawołała idąc w stronę swojego pokoju.
Prychnąłem jedynie i wraz ze Stephanie teleportowaliśy się do domostwa Voldemorta. Wylądowaliśmy w korytarzu, który prowadził do pomieszczenia, w którym gromadzili się Śmierciożercy. Ruszyłem za ciotką. Weszliśmy do pokoju, na środku którego znajdował się długi, ciemny stół. Usiadłem zaraz obok Stephanie. Wśród zgromadzonych ujrzałem Greybecka, Lucjusza i Narcyzę, Yaxley'a, Barty'iego oraz innych znaczących charakterów.
W pewnym momencie do pomieszczenia wkroczył sam Lord Voldemort, a u jego stóp wiła się Nagini. Czarny Pan zasiadł na końcu stołu dzięki czemu był widoczny przez wszystkich. Rozejrzał się po zgromadzonych.
-Witajcie, moi wierni towarzysze -wysyczał.
Znów zapadła cisza. Identycznie jak w momencie, gdy Voldemort pojawił się w pomieszczeniu.
-Oświećcie mnie proszę swoją liczbą ofiar -rzek łypiąc na nas złowrogo.- Bellatrix, moja droga?
-Zdołałam zabić 37 szlam, panie -oznajmiła patrząc na niego z fascynacją.
-Znakomicie -ucieszył się beznosy czarodziej.
Kolejka szła dalej. Śmierciożercy podawali liczby przekraczające 30. W końcu ktoś odezwał się z duma w głosie:
-49 szlam.
Wszędzie poznam ten zimny ton. Spojrzałem w stronę, z której wydobył się głos i ujrzałem tę kanalię. Ojciec uśmiechnął się do mnie chytrze.
-Brawo Ianie -mruknął Voldemort z namiastką uśmiechu. Wtem spojrzał na mnie.- Niech twój syn oświeci nas swoimi postępami...
Opadłem na oparcie i przełknąłem ślinę.
-21 -rzekłem cicho, nie patrząc na niego.
Voldemort zacmokał kręcąc głową, a Greyback, który siedział obok prychnął pogardliwie.
-Widzę, że nadal opornie -rzekł Czarny Pan.- Ale przynajmniej to więcej niż ostatnim razem... -w sali słychać było ciche śmiechy.- Ah, Ianie. Obiecałeś mi 3 nowych czarodziejów. Zaszczyciłeś mnie dwoma -tu zerknął na mnie i moją ciotkę.- Gdzie jeszcze jeden nabytek?
-Proszę się nie martwić. Pracuję nad tym...
Voldemort pokiwał głową, ale widać, że był już zniecierpliwiony oczekiwaniem.
Reszta spotkania przebiegła jak zwykle. W sumie w
połowie nie słuchałem o czym rozmawiają,
bo średnio mnie to interesowało…
*perspektywa Tatii*
Siedziała na kolanach Draco i śmiałam się z jego opowieści z
dzieciństwa. W końcu ten oparł brodę o moje ramię i westchnął znudzony.
-Co robimy? –Spytał.
-Nie wiem, a co niby chcesz robić?
Ten wzruszył ramionami. W pewnym momencie wzdrygnął się i
spojrzał przed siebie jakby natchniony.
-Chodźmy sprawdzić co jest na strychu –rzucił Draco z uśmiechem.
Pokręciłam głową.
-Stephanie zakazała mi wchodzenia na strych.
-A czy ona tu jest? –Zaśmiał się tleniony.- Nie dowie się –zapewnił
i wstał na równe nogi. Ja jednak nadal się wahałam. Ten złapał mnie za rękę i zaczął tachać w stronę drzwi.- No chooodź.
Wyszliśmy na korytarz. Chłopak rozejrzał się dookoła i wskazał po chwili drzwi na końcu korytarza.
-Najpierw tam -zadecydował z uśmiechem.
-Ale co ty tam chcesz? -Zdziwiłam się.
-Noo... Szukam wejścia na strych
-Tam, mózgu -wskazałam na drzwi po drugiej stronie. Draco machnął ręką w geście: "No przecież, że wiedziałem. Sprawdzam cię." i złapał za klamkę. Szarpnął ją, a następnie pchnął drzwi. Przed nami ukazały się stare, drewniane schody oblane cieniem mroku, panującym w środku. Tleniony zajrzał tam, a następnie uśmiechnął się.
-Idziesz? -Spytał wyciągając do mnie rękę.
Jęknęłam wyrażając moją niechęć co do tego pomysłu, ale chwyciłam go za dłoń. Weszliśmy do środka.
-Jak znajdę się w niebie to tylko po znajomości... -mruknęłam, a ten zaczął się śmiać.
____________________________________________________________
I jest kolejny rozdział ^^
Dedykuję go mojej nowej czytelniczce Aggie ;*
Pozdrawiam.
~Tina
Dziękuję bardzo za dedykację! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze dodałaś tak szybko bo nie mogłam się już doczekać :) Wyjaśniło się dlaczego Tatia tak się bała swojego byłego i jestem zszokowana. Co za debil, żeby nie pogodzić się ze stratą dziewczyny i dźgać ją nożem. Na szczęście zjawił się teraz Draco pocieszyciel ^^ Jestem ciekawa co zastaną na strychu, oby nie kolejnego wilkołaka xD
Mam nadzieję, że Ian'owi się nie uda i Tatia nie zostanie śmierciożercą, a przynajmniej nie z własnej woli.
Ogólnie ro rozdział mega! Jeszcze raz dzięki Ci za dedykację, szczerze to się nie spodziewałam xD
Pozdrawiam, życzę weny i wyczekuję następnego ;*
Liam.... pierwszy chuj, którego dość lubiłam. W sumie mi tego tłumaczyć nie trza było, bo urocze bzdury robią swoje. Dobra, ale nóż, jak zauważyłaś, jest wszędzie. XD Hmm... Tak, ahh ta liczba ofiar. O 7 więcej niż Bell. XD poza tym strych zawsze spoko, a i brakował mi tam reakcji Draco na podpalenie domu typu : "a co to są zapałki? ". Śietny rozdział.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na NN.
Hej! Świetny blog! Rozdział też świetny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jeśli chcesz wpadnij do mnie:
http://harry-and-ginny.blogspot.com/
Dzięki ;)
UsuńNa pewno zaglądnę :)
~Tina