-Gdzieś ty była? -Warknęła tłumiąc w sobie wybuch złości.
-W Hogsmeade -odparła spokojnie.
-Czekam tu na ciebie 2 godziny! -Wrzasnęła wymachując rękami.
-Przepraszam! -Powiedziałam z wyrzutem.
Steph westchnęła i złapała mnie za dłoń.
-Taka sama jak brat -mruknęła i teleportowała się.
Poczułyśmy charakterystyczne szarpnięcie w pobliżu pępka i wylądowałyśmy przed wielkim, kremowym domem, otoczonym ogródkiem. Zatkało mnie. Przed domostwem stała biała fontanna, tryskająca wodą. Po bokach budynku rosły dorodne drzewa, a całe podwórze ogrodzone było dość wysokim murem, porośniętym ogarniętym bluszczem.
Aby dostać się do domu trzeba było pokonać szerokie schody. Podeszłam do niech i spojrzałam w górę na brązowe wrota, prowadzące do wnętrza budynku.
-Tutaj mieszkasz? -Wydukałam, wchodząc po stopniach.
-Nie. Przytachałam cię tu, żebyś obejrzała dom sąsiadów -zaśmiała się Stephanie, wyjmując różdżkę. Uniosła moje bagaże i polazła za mną do drzwi.- Właź -machnęła ręką.
Bez zastanowienia wpakowałam się do środka. Na wstępie ujrzałam fioletowe pomieszczenie, będące korytarzem. Na ścianie z prawej strony było pełno wieszaków. Pognałam dalej nie zwracając uwagi na ramki. Skręciłam w lewo i trafiłam do salonu.
-Na górze jest twój pokój -oznajmiła Stephanie wskazując schody z prawej strony.
Pobiegłam w stronę czarnych stopni otoczonych zgrabną poręczą.
-Drugi pokój na prawo!
Przyjęłam tę informację do wiadomości i po wdrapaniu na górę pchnęłam czarne drzwi, które stały rzędem, a w owym rzędzie znajdowały się drugie od prawej licząc.
Ujrzałam duże pomieszczenie skąpane w brudnej czerwieni. Okrągłe łóżko zwisało z sufitu, a było otoczone kremowym baldachimem. Pościel, która była w kolorze beżu była skwapliwie ułożona na materacu. Za łóżkiem znajdowało się duże okno, wychodzące na tyły posiadłości. Na prawo od drzwi ujrzałam biurko skąpane w bieli. Na nim spoczywały trzy kremowe świece w różnych rozmiarach, fioletowe pióro zamoczone w atramencie i zwój pergaminu. Na przeciwko drzwi stała duża, czarna szafa. Na środku pokoju spoczywał czarno-biały dywan. W kącie dostrzegłam wieżę, a obok niej pełno płyt. Podeszłam do nich i zaczęłam je przeglądać. Tak, widać, że mugolskie... Mało tego... Wieża i płyty były moje.
-Pozwoliłam sobie na małą wizytę u twoich 'rodziców' i pożyczyłam kilka twoich rzeczy -usłyszałam za sobą głos ciotki. Kobieta położyła mój kufer na środku pomieszczenia i rozejrzała się dookoła.- Podoba się?
-Bardzo -odparłam zachwycona wystrojem.
-Cieszę się -zaśmiała się Stephanie. Odwróciła się na pięcie, by wyjść, ale przystanęła w progu i spojrzała na mnie.- Rozpakuj się i chodź na kolację -dodała i wyszła.
Wstałam z ziemi, nadal rozglądając się dookoła. Mój wzrok utkwił w plakatach wywieszonych na ścianie. Przedstawiały mugolskie zespoły, które lubię. Widzę, że na to ciocia też się pokusiła...
Podeszłam do kufra i otworzyłam go. Następnie złapałam za klatkę Harmoo i postawiłam ją na biurku. Otworzyłam ją, a sowa wyleciała z klatki. Szybko odnalazła okno.
-Nie leć daleko -ostrzegłam ją i zaczęłam układać ubrania w szafie. Kiedy skończyłam rozgościłam się na szafce nocnej gdzie zagościło moje i Suzan zdjęcie. Reszta ramek powędrowała na komodę. Natomiast szkic od Draco położyłam na biurku.
Stanęłam na środku i pokoju i ostatni raz rzuciłam okiem na urządzone pomieszczenie. Pokiwałam głową zadowolona i wyszłam stamtąd. Zeszłam na dół i trafiłam do salonu. Jakimś cudem odnalazłam kuchnię w tym wielkim domu. Przy kuchence stała Steph w fioletowym fartuszku. Mieszała coś w rondelku. Kiedy usłyszała kroku za plecami odwróciła się i uśmiechnęła się do mnie.
-Pokój gotowy? -Zaćwierkała. Pokiwałam jedynie głową.
Zapadła cisza. Stephanie wróciła do gotowania wyraźnie zmieszana, a ja usiadłam przy stole i zaczęłam stukać paznokciami o blat.
-Lubisz Risotto? -Wtrąciła kobieta, przerywając ciszę.
-Tak. Mama często mi to gotowała -odparłam skrobiąc się po głowie.
-To nie są już twoi rodzice -powiedziała sucho.
Spojrzałam na nią tępo. Ta odwróciła się do mnie z dziwną miną. Nagle zaśmiała się nerwowo i przetarła twarz dłonią.
-Przepraszam -mruknęła i złapała za różdżkę. Wyczarowała trzy talerze i nałożyła na nie Risotto.- Po prostu denerwuje mnie to, że nazywają tych mugoli twoimi rodzicami jak oni nie mają z tobą nic wspólnego. Gorszą jedynie nasze nazwisko.
-Wcale nie -oburzyłam się.
Nagle w kuchni pojawił się Quercy z swojej normalnej postaci.
-A co tu się dzieje? -Zaśmiał się i usiadł przy stole.
-Nic -burknęła Steph i również usiadła na krześle.
Miłość rodzinna aż od nich emanuje... Quer był zły na ciotkę za to, że wypisała mnie z Hogwartu bez jego wiedzy, a Stephanie trwa w przekonaniu, że owa decyzja była jak najbardziej na miejscu. Czuć było tę atmosferę pełną miłości...
-Jak ci się tutaj podoba? -Spytał mój brat patrząc na mnie.
-Tak... Miło i... Przyjemnie... -mruknęłam dłubiąc w ryżu. Quer prychnął śmiechem.- A ta atmosfera... -dodałam uśmiechając się sztucznie.
-Jakbyś się przestał złościć to było by lepiej -ofukała mojego brata Steph, uderzając go w ramię.
Quercy zmierzył ją morderczym wzrokiem, a ja zaczęłam się śmiać jak postrzelona. Skończyłam danie i odłożyłam talerz do umywalki. Bez ceregieli polazłam na górę i walnęłam się na łóżko, twarzą w poduszki.
Nagle usłyszałam huk i czyjeś kroki na dole. Zerwałam się z łóżka przestraszona. Wtem do pokoju wpadł...
____________________________________________________________
W końcu jakaś akcja *u*
Teraz mam kupę pomysłów, więc nie spodziewajcie się, że będę rozdziały kończyć w 'normalny' sposób :D
Komentujcie, polecajcie i... czytajcie! :D
~Tina
Aby dostać się do domu trzeba było pokonać szerokie schody. Podeszłam do niech i spojrzałam w górę na brązowe wrota, prowadzące do wnętrza budynku.
-Tutaj mieszkasz? -Wydukałam, wchodząc po stopniach.
-Nie. Przytachałam cię tu, żebyś obejrzała dom sąsiadów -zaśmiała się Stephanie, wyjmując różdżkę. Uniosła moje bagaże i polazła za mną do drzwi.- Właź -machnęła ręką.
Bez zastanowienia wpakowałam się do środka. Na wstępie ujrzałam fioletowe pomieszczenie, będące korytarzem. Na ścianie z prawej strony było pełno wieszaków. Pognałam dalej nie zwracając uwagi na ramki. Skręciłam w lewo i trafiłam do salonu.
-Na górze jest twój pokój -oznajmiła Stephanie wskazując schody z prawej strony.
Pobiegłam w stronę czarnych stopni otoczonych zgrabną poręczą.
-Drugi pokój na prawo!
Przyjęłam tę informację do wiadomości i po wdrapaniu na górę pchnęłam czarne drzwi, które stały rzędem, a w owym rzędzie znajdowały się drugie od prawej licząc.
Ujrzałam duże pomieszczenie skąpane w brudnej czerwieni. Okrągłe łóżko zwisało z sufitu, a było otoczone kremowym baldachimem. Pościel, która była w kolorze beżu była skwapliwie ułożona na materacu. Za łóżkiem znajdowało się duże okno, wychodzące na tyły posiadłości. Na prawo od drzwi ujrzałam biurko skąpane w bieli. Na nim spoczywały trzy kremowe świece w różnych rozmiarach, fioletowe pióro zamoczone w atramencie i zwój pergaminu. Na przeciwko drzwi stała duża, czarna szafa. Na środku pokoju spoczywał czarno-biały dywan. W kącie dostrzegłam wieżę, a obok niej pełno płyt. Podeszłam do nich i zaczęłam je przeglądać. Tak, widać, że mugolskie... Mało tego... Wieża i płyty były moje.
-Pozwoliłam sobie na małą wizytę u twoich 'rodziców' i pożyczyłam kilka twoich rzeczy -usłyszałam za sobą głos ciotki. Kobieta położyła mój kufer na środku pomieszczenia i rozejrzała się dookoła.- Podoba się?
-Bardzo -odparłam zachwycona wystrojem.
-Cieszę się -zaśmiała się Stephanie. Odwróciła się na pięcie, by wyjść, ale przystanęła w progu i spojrzała na mnie.- Rozpakuj się i chodź na kolację -dodała i wyszła.
Wstałam z ziemi, nadal rozglądając się dookoła. Mój wzrok utkwił w plakatach wywieszonych na ścianie. Przedstawiały mugolskie zespoły, które lubię. Widzę, że na to ciocia też się pokusiła...
Podeszłam do kufra i otworzyłam go. Następnie złapałam za klatkę Harmoo i postawiłam ją na biurku. Otworzyłam ją, a sowa wyleciała z klatki. Szybko odnalazła okno.
-Nie leć daleko -ostrzegłam ją i zaczęłam układać ubrania w szafie. Kiedy skończyłam rozgościłam się na szafce nocnej gdzie zagościło moje i Suzan zdjęcie. Reszta ramek powędrowała na komodę. Natomiast szkic od Draco położyłam na biurku.
Stanęłam na środku i pokoju i ostatni raz rzuciłam okiem na urządzone pomieszczenie. Pokiwałam głową zadowolona i wyszłam stamtąd. Zeszłam na dół i trafiłam do salonu. Jakimś cudem odnalazłam kuchnię w tym wielkim domu. Przy kuchence stała Steph w fioletowym fartuszku. Mieszała coś w rondelku. Kiedy usłyszała kroku za plecami odwróciła się i uśmiechnęła się do mnie.
-Pokój gotowy? -Zaćwierkała. Pokiwałam jedynie głową.
Zapadła cisza. Stephanie wróciła do gotowania wyraźnie zmieszana, a ja usiadłam przy stole i zaczęłam stukać paznokciami o blat.
-Lubisz Risotto? -Wtrąciła kobieta, przerywając ciszę.
-Tak. Mama często mi to gotowała -odparłam skrobiąc się po głowie.
-To nie są już twoi rodzice -powiedziała sucho.
Spojrzałam na nią tępo. Ta odwróciła się do mnie z dziwną miną. Nagle zaśmiała się nerwowo i przetarła twarz dłonią.
-Przepraszam -mruknęła i złapała za różdżkę. Wyczarowała trzy talerze i nałożyła na nie Risotto.- Po prostu denerwuje mnie to, że nazywają tych mugoli twoimi rodzicami jak oni nie mają z tobą nic wspólnego. Gorszą jedynie nasze nazwisko.
-Wcale nie -oburzyłam się.
Nagle w kuchni pojawił się Quercy z swojej normalnej postaci.
-A co tu się dzieje? -Zaśmiał się i usiadł przy stole.
-Nic -burknęła Steph i również usiadła na krześle.
Miłość rodzinna aż od nich emanuje... Quer był zły na ciotkę za to, że wypisała mnie z Hogwartu bez jego wiedzy, a Stephanie trwa w przekonaniu, że owa decyzja była jak najbardziej na miejscu. Czuć było tę atmosferę pełną miłości...
-Jak ci się tutaj podoba? -Spytał mój brat patrząc na mnie.
-Tak... Miło i... Przyjemnie... -mruknęłam dłubiąc w ryżu. Quer prychnął śmiechem.- A ta atmosfera... -dodałam uśmiechając się sztucznie.
-Jakbyś się przestał złościć to było by lepiej -ofukała mojego brata Steph, uderzając go w ramię.
Quercy zmierzył ją morderczym wzrokiem, a ja zaczęłam się śmiać jak postrzelona. Skończyłam danie i odłożyłam talerz do umywalki. Bez ceregieli polazłam na górę i walnęłam się na łóżko, twarzą w poduszki.
Nagle usłyszałam huk i czyjeś kroki na dole. Zerwałam się z łóżka przestraszona. Wtem do pokoju wpadł...
____________________________________________________________
W końcu jakaś akcja *u*
Teraz mam kupę pomysłów, więc nie spodziewajcie się, że będę rozdziały kończyć w 'normalny' sposób :D
Komentujcie, polecajcie i... czytajcie! :D
~Tina
Ej noo... czemu ona zostawiła Draco samego w Hogwarcie? :/ będę tęsknić za tą kochaną tlenioną mordką. W sumie dziwię jej się, że nie próbowała się nawet sprzeciwić ani nic...
OdpowiedzUsuńale się cieszę, bo już prawie jestem na bieżąco ^^ tylko dwa rozdziały.. nie wiem czy się cieszyć czy płakać? D: